- Dobra! Ostatni raz to zagramy i zwijamy sprzęt- krzyknąłem. Zaraz po moich słowach zaczęliśmy grać jedną z naszych piosenek. Szło nam bardzo dobrze. Najważniejsze było jednak to, że wszystkim nam sprawiało to przyjemność. Kiedy skończyliśmy odłożyliśm y instrumenty i przybiliśmy sobie piątki. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy . To własnie dzisiaj mieliśmy grac na Hard As A Rock. Nikt tego głośno nie mówił, ale wie działem, że nie jestem jedyny który się tak bardzo stresuje. Szybko zaczęliśmy pakować cały sprzęt do futerałów. Najwięcej roboty miał oczywiście Michał, bo spakowanie wszystkich werbli, nie werbli to nie lada sztuka. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi, za częliśmy znosić instrumenty na dol. Tata Michała zaoferował się nam wczoraj, ze zawiezie nas na miejsce. Było to dla nas dużym ułatwieniem, bo nie uśmiechało nam się włóczen ie przez połowę miasta do klubu, w którym mieliśmy grac. Po załadowaniu wszystkiego wsi edliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy w drodze do centrum. Strasznie trzęsły mi się ręce. Pierwszy raz miałem grać z innymi zespołami. Kiedy dojech aliśmy już na miejsce, wysiedliśmy szybko z auta. Każdy złapał za swoje rzeczy i zaniósł na zaplecze. Zawracaliśmy się jes zcze parę razy aby pomóc Michałowi. Kiedy było ju ż po wszystkim, tata naszego perkusisty życzył nam powodzenia, po czym odjechał.
- No chłopaki, nadszedł nasz wielki dzień!- krzyknął radośn ie Grzesiek.
- Kuźwa... Ja się boję. Nie zaśpiewam przed tymi wszystkimi ludźmi zaczął pani kować Krzysiek.
- Spokojnie, stary. To tylko parę piosenek i będzie po wszystkim powiedz iałem- Chodźmy już lepiej się rozkładać, bo przecież gramy drodzy!- po tych słowach wszyscy ruszyliśm y w stronę klubu.
W środku pełno było od organiz atorów imprezy, gości od oświe tlenia i innych speców znających się dobrze na tym co robią. Przedarliśmy się cudem przez tłum ludzi, starając się na nic nie nadepnąć ani niczego nie potracić. Gdy byliśmy już na zapleczu, naszym oczom okazał się widok członkó w pozostałych zespołów. W pomieszczeniu było duszno z powodu dużej ilości osób. Gita rzyści i basiści stroili swoje instrumenty. Wokaliści stali rozstawieni po katach i ćwiczyli po cichu teksty piosenek. Jedynie perkusiści nie wiedzieli zbytnio co ze sobą zrobić, bo perkusja miała być jedna na wszystkich- wypadło na sprzęt Michała. Było by za dużo zamieszania, gdyby po występie każdego z zespołów , trzeba by było rozkładać kolejna perkusje. Przywitaliśmy się z zaprzyjaźnionym nam zespołem po czym zaczęliśmy nastrajać swoje instrumenty.
Do rozpoczęcia się „koncertu” została niecała godzina, a nasza kolej miała przyjść trochę póź niej. Cieszyłem się bardzo, ze to nie my mamy otwierać te imprezę.
Nagle podszedł do mnie basista z zespołu który był naszym na jwiększym białostockim konkurentem. Nigdy się z nim nie lubiłem.
- Witam, witam. Widzę, że jesteście dzisiaj w niepełnym składzie- powiedzi ał zaczepnie.
- Wręcz przeciwnie, jesteśmy wszyscy.
- To gdzie wasz wokalista? Czyżbyś ty miał śpi ewać- cwaniak... wiedział że nie mam talentu wokalnego.
- Nie. Krzysiek zastąpi Adama- powied ziałem, starając się opanować nienawiść, która we mnie buzowała.
- Zobaczymy jak sobie poradzi- odpowiedział spogląda jąc z pogardą na mojego przyjaciela.- Za to popatrz kto stoi na twojej drugiej- spojrzałem we wskazanym mi kierunku. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom!- Czyżby to nie był wasz Adaś?- zapytał kp iąco.
- A to konfident- wysyczałem przez zę by, odchodząc od Daniela.
Szybkim krokiem przebijałem się przez tłum ludzi. Raz wpadłem na jakąś dziewczyn ę, która siedziała na ziemi z pałeczkami. Przeprosiłem ją i ruszyłem dalej. Kiedy doszedłem do Adama, stał do mnie tyłem. Złapałem go za ramie, odwracając do siebie. Na początku wyglądał na zaskoczonego, lecz po chwili jego twarz przybrała wyraz satysfakcji pomieszanej z uczuciem wyższości.
- Co ty tu robisz do cholery jasnej?- spytałem go z nienawiścią w głosie.
- Przyszedłem aby wystąpić ze swoim zespołem, nie widać?- spytał kpiąco.
- Ale jakim kurwa zespołem?! Przecież dopiero co odszedłeś od nas.
- Owszem. Zespól kumpla szukał wokalisty, więc bez wahania wziąłem tę robotę. Przecież wiesz, że uczenie się tekstów przychodzi mi z łatwością fakt, tu musiałem przyznać mu rację. Nie wiedziałem jednak jak miałem zareagować na to, że nasz były wokalista, nie cały miesiąc po odejściu od nas, będzie z nami rywalizował. Odwróciłem s ię więc na piecie i ruszyłem z powrotem do chłopaków.
- Zgadnijcie kto tutaj jest- powiedziałem do mojego zespołu.
- Nie mam pojęcia- odpowiedział Grzesiek. Reszta pokiwała głowa na znak, ze również się nie domyślają. Postanowiłem ich oświecić.
- Nasz kochany pan Adaś- powiedziałem podkreś lając drugie słowo.
Chłopakom opadły szczęki. Popatrzyli po sobie, a potem na mnie, jakby pytając się, czy przypadkiem sobie z nich nie żartuję.
- Mowie serio. Popatrzcie w tamten róg palcem wskazałem im miejsce gdzie stal nasz były wokalista.
Krzysiek tylko pokiwał przecząco głowa, jakby z niesmakiem, reszta po prostu stalą i zdziwieni wpatrywali się w Adama.
- Co teraz? Przecież on jest genialny- jęknął Krzysiek.
- A no jest. Ale my się nie damy i postaramy się wypaść jak najlepiej. Tak dobrze jak na próbach- pocieszał go Micha ł.
Przez następną godzinę staliśm y w jednym miejscu pod ścianą. Krzysiek był bardzo zdenerwowany, więc wyszedł do toalety zapalić, uważając, żeb y żaden z ochroniarzy go nie złapał. Gdy wrócił, Michał spytał się nas, czy nie mamy przypadkiem choć trochę kokainy, która była jego ulubionym narkotykiem. Nie mam pojęcia skąd ją brał, ale często widziałem go, jak ją wciągał. Chłopaki przeszukali kieszenie, ja nawet nie sprawdzałem- mówiłem już dlaczego. Po chwili Grzesiek wyjął z ukrytej kieszeni ramoneski woreczek foliowy z małą ilością białego proszku na dnie. Było jej zaledwie na jedną działkę, a ich była trojka. Dziwiłem się, że akurat on coś u siebie znalazł, bo nigdy nie przepadał za tym narkotykiem.
- Podzielimy się. Z resztę, musimy jakoś grać- powiedział Grzesiek. Po tych słowach,cała trojka ruszyła do toalety. Śledziłem ich wzrokiem, do momentu aż zniknęli za rogiem. W myślach, przewidywałem każdy ich ruch, to jak skręcają w lewo, a potem w prawo, aby dojść do celu. Kiedy w moich myślach, znaleźli się ju ż w toalecie, sięgnąłem po futerał z moim instrumentem. Ostrożnie wyjąłe m bas i zacząłem go już kolejny raz narastając, co by nie zaskoczyło mnie jego brzmienie po wejściu na scenę. Po paru chwilach obok mnie stali już chłopaki. Powiedzieli, że strasznie male wyszły im działki po podziale, ale wystarczające na satysfakcje z samego zażycia. Grzesiek jeszcze przez chwile pocierał sobie nos. Nigdy nie przepadał za dragami do wciągania. Zawsze wolał mar ihuanę. Mówił ze uwielbia stan w którym się znajduje, gdy ją wciąga. Może coś w tym jest.
Nagle na w pomieszczeniu rozległ się potę żny, męski głos. Dobiegał z tylnego wejścia z naszej sali do klubu. Wszystkie oczy natychmiastowo zwróciły s ię w tym kierunku. Właścicielem niskiego głosu był niewysoki m ężczyzna, dobrze zbudowany. Oświadczył nam, ze pierwszy zespól proszony jest na scenę. Z ulgą pomyślałem, że jeszcze mamy czas aby się mentalnie przygotować. W pewnym momencie poczułem uderzenie w plecy. Obejrzałem się za siebie. Stał tam Daniel ze złośliwym uśmieszkiem.
- Życzcie nam powodzenia- rzucił, po czym ruszył w stronę drzwi. Szła za nim ciurkiem, grupka ludzi, na końcu której znajdował się Adam. Spojrzał na mnie spod oka, z taka podłą wyższością.
Michał popatrzył się na mnie ze strachem w oczach. Bałem się, że coś nam się nie uda, że ktoś się pomyli, lub Krzysiek zapomni tekstu, a co najgorsze, nie będzie chcia ł w ogóle zaśpiewać! Nie przeżyłbym tego.
Po wejściu zespołu Daniela i Adama na scenę, po klubie rozległy się brawa. Po chwili dało się słyszeć głos organizatora Hard As A Rock. Przywitał ciepło wszystk ich zebranych i wymienił po kolei nazwy zesp ołów które miały dzisiaj wyst ąpić. Po wypowiedzeniu naszego, serce szybko mi zakołatało. Miałem uczucie, jakby, miało mi się wyrwać z piersi. Chyba wszyscy tak zareagowali, bo za chwilę w sali w której się znajdowaliśmy, ro zległ się gwar. Wszyscy się bardzo denerwowali. Basiści wystukiwali palcami swoje kwestie o zewnętrzna cześć uda. Gitarz yści ocierali energicznie kostkami o palce drugiej dłoni. Perkusiści walili pałeczkami jedna o drugą, lub o ściany, wystukując każdy inny rytm. Wokaliści nucili, lub śpiewali cicho pod nosem teksty piosenek. Na skutek połączenia tego wszystkiego powstał w sali zaduch i ogólny harmider. Ludzie nie byli w stanie się ze sobą porozumieć.
Chłopaki grali głośno wydajać ze wzmacniaczy najcięższe brzmienia. Adam dawał czadu. Piosenki, które były przedtem bez wyrazu, za jego inicjatywa nabrały duszy. Balem się ze nie damy sobie z nimi rady. Grali długo, ponad pół godziny. Gdy zakończyli swój występ, organizator ponownie wszedł na scenę. Tym razem zapowiedział nas... Moje skronie pulsowały gęściej. W końcu Michał ruszył przed siebie, a za nim Grzesiek. Już chciałem podążyć za nimi, gdy zauważyłem ze Krzysiek stoi w bezruchu. Powiedziałem do niego „będzie dobrze”, po czym złapałem go za ramię i pociągnąłem za sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz