sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 6.


- Dobra! Ostatni raz to zagramy i zwijamy sprzęt- krzyknąłem. Zaraz po moich słowach zaczęliśmy grać jedną z naszych piosenek. Szło nam bardzo dobrze. Najważniejsze było jednak to, że wszystkim nam sprawiało to przyjemność. Kiedy skończyliśmy  odłożyliśmy instrumenty i przybiliśmy sobie piątki. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. To własnie dzisiaj mieliśmy grac na Hard As A Rock. Nikt tego głośno nie mówił, ale wiedziałem, że nie jestem jedyny który się tak bardzo stresuje. Szybko zaczęliśmy pakować cały sprzęt do futerałów. Najwięcej roboty miał oczywiście Michał, bo spakowanie wszystkich werbli, nie werbli to nie lada sztuka. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi, zaczęliśmy znosić instrumenty na dol. Tata Michała  zaoferował się nam wczoraj, ze zawiezie nas na miejsce. Było to dla nas dużym ułatwieniem, bo nie uśmiechało nam się włóczenie przez połowę miasta do klubu, w którym mieliśmy grac. Po załadowaniu wszystkiego wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy w drodze do centrum. Strasznie trzęsły mi się ręce. Pierwszy raz miałem grać z innymi zespołami. Kiedy dojechaliśmy już na miejsce, wysiedliśmy szybko z auta. Każdy złapał za swoje rzeczy i zaniósł na zaplecze. Zawracaliśmy się jeszcze parę razy aby pomóc Michałowi. Kiedy było już po wszystkim, tata naszego perkusisty życzył nam powodzenia, po czym odjechał.
- No chłopakinadszedł nasz wielki dzień!- krzyknął radośnie Grzesiek.
Kuźwa... Ja się boję. Nie zaśpiewam przed tymi wszystkimi ludźmi  zaczął panikować Krzysiek.
- Spokojnie, stary. To tylko parę piosenek i będzie po wszystkim  powiedziałemChodźmy już lepiej się rozkładać, bo przecież gramy drodzy!- po tych słowach wszyscy ruszyliśmy w stronę klubu.
środku pełno było od organizatorów imprezy, gości od oświetlenia i innych speców znających się dobrze na tym co robią. Przedarliśmy się cudem przez tłum ludzi, starając się na nic nie nadepnąć  ani niczego nie potracić. Gdy byliśmy już na zapleczu, naszym oczom okazał się widok członków pozostałych zespołów. W pomieszczeniu było duszno z powodu dużej ilości osóbGitarzyści i basiści stroili swoje instrumenty. Wokaliści stali rozstawieni po katach i ćwiczyli po cichu teksty piosenek. Jedynie perkusiści nie wiedzieli zbytnio co ze sobą zrobić, bo perkusja miała być jedna na wszystkich- wypadło na sprzęt Michała. Było by za dużo zamieszania, gdyby po występie każdego z zespołów, trzeba by było rozkładać kolejna perkusje. Przywitaliśmy się z zaprzyjaźnionym nam zespołem  po czym zaczęliśmy nastrajać swoje instrumenty.
Do rozpoczęcia się „koncertu” została niecała godzina, a nasza kolej miała przyjść trochę późniejCieszyłem się bardzo, ze to nie my mamy otwierać te imprezę.
Nagle podszedł do mnie basista z zespołu  który był naszym największym  białostockim konkurentem. Nigdy się z nim nie lubiłem.
- Witam, witam.  Widzę, że jesteście dzisiaj w niepełnym składziepowiedzi zaczepnie.
- Wręcz przeciwnie, jesteśmy wszyscy.
- To gdzie wasz wokalista? Czyżbyś ty miał śpiewać- cwaniak... wiedział  że nie mam talentu wokalnego.
- Nie. Krzysiek zastąpi Adama- powiedziałem, starając się opanować nienawiśćktóra we mnie buzowała.
- Zobaczymy jak sobie poradzi- odpowiedział spoglądając z pogardą na mojego przyjaciela.- Za to popatrz kto stoi na twojej drugiej- spojrzałem we wskazanym mi kierunku. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom!- Czyżby to nie był wasz Adaś?- zapytał kpiąco.
- A to konfident- wysyczałem przez byodchodząc od Daniela.
Szybkim krokiem przebijałem się przez tłum ludzi. Raz wpadłem na jakąś dziewczynęktóra siedziała na ziemi z pałeczkami. Przeprosiłem ją i ruszyłem dalej. Kiedy doszedłem do Adama, stał do mnie tyłem. Złapałem go za ramie, odwracając do siebie. Na początku wyglądał na zaskoczonego, lecz po chwili jego twarz przybrała wyraz satysfakcji pomieszanej z uczuciem wyższości.
- Co ty tu robisz do cholery jasnej?- spytałem go z nienawiścią w głosie.
Przyszedłem aby wystąpić ze swoim zespołem, nie widać?- spytał kpiąco.
- Ale jakim kurwa zespołem?! Przecież dopiero co odszedłeś od nas.
- Owszem. Zespól kumpla szukał wokalisty, więc bez wahania wziąłem tę robotę. Przecież wiesz, że uczenie się tekstów przychodzi mi z łatwością  fakt, tu musiałem przyznać mu rację. Nie wiedziałem jednak jak miałem zareagować na to, że nasz były wokalista, nie cały miesiąc po odejściu od nas, będzie z nami rywalizowałOdwróciłem s więc na piecie i ruszyłem z powrotem do chłopaków.
- Zgadnijcie kto tutaj jest- powiedziałem do mojego zespołu.
- Nie mam pojęcia- odpowiedział Grzesiek. Reszta pokiwała głowa na znak, ze również się nie domyślająPostanowiłem ich oświecić.
- Nasz kochany pan Adaśpowiedziałem podkreślając drugie słowo.
Chłopakom opadły szczęki. Popatrzyli po sobie, a potem na mnie, jakby pytając się, czy przypadkiem sobie z nich nie żartuję.
- Mowie serio. Popatrzcie w tamten róg  palcem wskazałem im miejsce gdzie stal nasz były wokalista.
Krzysiek tylko pokiwał przecząco głowa, jakby z niesmakiem, reszta po prostu stalą i zdziwieni wpatrywali się w Adama.
- Co teraz? Przecież on jest genialny- jęknął Krzysiek.
- A no jest. Ale my się nie damy i postaramy się wypaść jak najlepiej. Tak dobrze jak na próbachpocieszał go Michał.
Przez następną godzinę staliśmy w jednym miejscu pod ścianą. Krzysiek był bardzo zdenerwowany, więc wyszedł do toalety zapalić, uważającżeby żaden z ochroniarzy go nie złapał. Gdy wrócił, Michał spytał się nas, czy nie mamy przypadkiem choć trochę kokainy, która była jego ulubionym narkotykiem. Nie mam pojęcia skąd ją brał, ale często widziałem go, jak ją wciągałChłopaki przeszukali kieszenie, ja nawet nie sprawdzałem-  mówiłem już dlaczego. Po chwili Grzesiek wyjął z ukrytej kieszeni ramoneski woreczek foliowy z małą ilością białego proszku na dnie. Było jej zaledwie na jedną działkę, a ich była trojka. Dziwiłem się, że akurat on coś u siebie znalazł, bo nigdy nie przepadał za tym narkotykiem.
- Podzielimy się. Z resztę, musimy jakoś grać- powiedział Grzesiek. Po tych słowach,cała trojka ruszyła do toalety. Śledziłem ich wzrokiem, do momentu  zniknęli za rogiem. W myślach, przewidywałem każdy ich ruch, to jak skręcają w lewo,  a potem w prawo, aby dojść do celu. Kiedy w moich myślach, znaleźli się już w toalecie, sięgnąłem po futerał z moim instrumentem. Ostrożnie wyjąłem bas i zacząłem go już kolejny raz narastając, co by nie zaskoczyło mnie jego brzmienie po wejściu na scenę. Po paru chwilach obok mnie stali już chłopaki. Powiedzieli, że strasznie male wyszły im działki po podziale, ale wystarczające na satysfakcje z samego zażycia. Grzesiek jeszcze przez chwile pocierał sobie nos. Nigdy nie przepadał za dragami do wciągania. Zawsze wolał marihuanęMówił  ze uwielbia stan w którym się znajduje, gdy ją wciągaMoże coś w tym jest.
Nagle na w pomieszczeniu rozległ się potężnymęski głosDobiegał z tylnego wejścia z naszej sali do klubu. Wszystkie oczy natychmiastowo zwróciły s w tym kierunku. Właścicielem niskiego głosu był niewysoki mężczyzna, dobrze zbudowany. Oświadczył nam, ze pierwszy zespól proszony jest na scenę. Z ulgą pomyślałem, że jeszcze mamy czas aby się mentalnie przygotować. W pewnym momencie poczułem uderzenie w plecy. Obejrzałem się za siebie. Stał tam Daniel ze złośliwym uśmieszkiem.
 Życzcie nam powodzenia- rzucił, po czym  ruszył w stronę drzwi. Szła za nim ciurkiem, grupka ludzi, na końcu której znajdował się Adam. Spojrzał na mnie spod oka, z taka podłą wyższością.
Michał popatrzył się na mnie ze strachem w oczach. Bałem się, żcoś nam się nie uda, że ktoś się pomyli, lub Krzysiek zapomni tekstu, a co najgorsze, nie będzie chciał w ogóle zaśpiewać! Nie przeżyłbym tego.
Po wejściu zespołu Daniela i Adama na scenę, po klubie rozległy się brawa. Po chwili dało się słyszeć głos organizatora Hard As A Rock. Przywitał ciepło wszystkich zebranych i wymienił po kolei nazwy zespołów  które miały dzisiaj wystąpić. Po wypowiedzeniu naszego, serce szybko mi zakołatało. Miałem uczucie, jakby, miało mi się wyrwać z piersi. Chyba wszyscy tak zareagowali, bo za chwilę w sali w której się znajdowaliśmyrozległ się gwar. Wszyscy się bardzo denerwowali. Basiści wystukiwali palcami swoje kwestie o zewnętrzna cześć uda. Gitarzyści ocierali energicznie kostkami o palce drugiej dłoniPerkusiści walili pałeczkami jedna o drugą, lub o ściany, wystukując każdy inny rytm. Wokaliści nucili, lub śpiewali cicho pod nosem teksty piosenek. Na skutek połączenia tego wszystkiego powstał w sali zaduch i ogólny harmider. Ludzie nie byli w stanie się ze sobą porozumieć.
Chłopaki grali głośno  wydajać ze wzmacniaczy najcięższe brzmienia. Adam dawał czadu. Piosenki, które były przedtem bez wyrazu, za jego inicjatywa nabrały duszy. Balem się  ze nie damy sobie z nimi rady. Grali długo, ponad pół godziny. Gdy zakończyli swój występ, organizator ponownie wszedł na scenę. Tym razem zapowiedział nas... Moje skronie pulsowały gęściej. W końcu Michał ruszył przed siebie, a za nim Grzesiek. Już chciałem podążyć za nimi, gdy zauważyłem  ze Krzysiek stoi w bezruchu. Powiedziałem do niego „będzie dobrze”, po czym złapałem go za ramię i pociągnąłem za sobą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz