Dzisiaj ledwo funkcjonowałem. Wszystko widziałem i słyszałem jak przez mgle.
Rano budzik obudził mnie o ósmej. Głośny dźwięk rannego potwora, rozległ się punktualnie. Szkoda, że tak wcześnie, bo śniła mi się Lucy. Spotkaliśmy się gdzieś na mieście. Była uśmiechnięta, tak jak wczoraj, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem.
Z niechęcią wstałem i ubrałem się elegancko. Dzisiaj niedziela, trzeba wyglądać ładnie w kościele- przynajmniej tak twierdzi mama. Od małego uczyła mnie, że niedziela to dzień dostojny. Zostało tak do dzisiaj.
Gdy wróciliśmy ze mszy, zjadłem śniadanie. Mama usmażyła jajecznicę- jak zwykle w niedziele.
Po posiłku poszedłem na górę aby zająć czymś myśli. Zabrałem się za lekcje. Jednak średnio mi to wychodziło. Zrobiłem na odwal to co było zadane i włączyłem laptopa. Automatycznie wszedłem na facebook'a. Od razu naszła mnie myśl, żeby poszukać Lucy. Może któryś z moich znajomych ją zna. Wpisałem w wyszukiwarce jej imię. Niestety, nie było żadnej zameldowanej w Białymstoku, ani w jego obrzeżach. Czyżby nie miała konta? Niemożliwe! Każdy w tych czasach ma. Do końca dnia, siedziałem na internecie bez celu. Obejrzałem ze dwa filmy, w tym mój ulubiony- „40-letni prawiczek”. Zawsze go oglądam, gdy mam zły dzień.
Położyłem się wcześniej, aby móc jutro normalnie wstać do szkoły. Z reszta i tak nie miałem nic lepszego do roboty jak sen.
Na początku nie mogłem zasnąć. Cały czas się wierciłem w celu znalezienia jakiejś wygodnej pozycji. Skończyło się na tym, że położyłem się jak kłoda na plecach. Dość długo rozmyślałem- oczywiście o Lucy. ‘Za dużo o niej myślisz. Ogarnij się! Jeszcze ktoś pomyśli sobie, że się zakochałeś. Własnie, czy ty możesz się zakochać? Nie. To absurdalne! To nie dla ciebie!’ myślałem. Jednak to mnie przerażało. Zakochałem się raz w życiu. Aneta była ideałem. własnie, była...
Leżąc w łóżko, wymyślałem też rożne historie, które i tak nie miały prawa się zdarzyć. Bohaterami głównymi byliśmy oczywiście my- Lucy i ja. Jedną z takich historyjek była ta, jak spotykam ją przypadkiem w sklepie. Wyglądało to mniej więcej tak: stoi odwrócona do mnie tyłem, przyglądając się jogurtom z lodówki. Na początek nie zdaję sobie sprawy, że to może być ona. Po dłuższym czasie, przypominam sobie jednak, że tylko Lucy, ma takie piękne włosy. Staje obok niej i ukradkiem spoglądam w jej stronę aby sprawdzić czy się nie mylę. Ku mojemu zdziwieniu, okazuje się, że to ona. Moja (‘Co to właściwie znaczy ‘moja’?’) Lucy. Odwracam się w jej kierunku i mowie ‘ Cześć. Pamiętasz mnie?’. Ona odwraca się w tedy i spogląda na mnie swoimi pięknymi oczkami. Nagle pojawia się w nich zaskoczenie wymieszane z euforia. Uśmiecha się do mnie szeroko i odpowiada: ‘No jasne! Jak mogłabym cie nie pamiętać Nareszcie się spotykamy.’ Mówi do mnie entuzjastycznie. Dalej rozmowa sama się toczy. Wychodzimy razem ze sklepu, oboje cieszymy się z naszego spotkania. Rozmowa się nam klei na skutek czego rozmawiamy ze sobą tak, jakbyśmy się znali od dawna i to bardzo dobrze. Idziemy razem w stronę przystanku, z którego odjeżdża jej autobus. Na pożegnanie proszę ją o numer telefonu, a ona bez wahania mi go podaje. Umawiamy się na następne spotkanie. Kiedy autobus już przyjeżdża ona zegna się ze mną i odwraca się aby wsiąść do niego. Drzwi się otwierają. Ma już wsiadać, kiedy to odwraca się w moja stronę i całuje mnie delikatnie w policzek. Następnie wskakuje szybko do autobusu i macha mi delikatnie przez okno.
Tak... Coś takiego byłoby super. Mam nadzieje, ze jeszcze kiedyś spotkam Lucy i nie będzie to ostatni raz.
***
Skończył się weekend, a co za tym idzie- początek kolejnego tygodnia w szkole, pełnego uwag ze strony nauczycieli, wrzasków dzikich zabaw pierwszoklasistów na przerwie. Normalne gimnazjum... Szkoda tylko, ze połączyli je z liceum i murze znosić ‘dzikie tance’ gimbusow. Na szczęście, trzecia klasa jest normalna. Nie zachowują się jak mało laty które dopiero co wyszły z piaskownicy.
Dzisiejszy dzień był w jakimś stopniu inny od pozostałych. Miałem wrażenie, jakby mnie tutaj w ogóle nie było. Cały czas siedziałem w swoim świecie. Co gorsze, myślałem ciągle o Lucy. Ta panna całkowicie namieszała mi w głowie. Chwila, chwila... Może ja po prostu tylko zastanawiam się jak ja zdobyć! Zapewne jest to skutkiem jej obojętności na moje zaczepki. Tak! To na pewno to. Nie ma przecież szans abym się zakochał. Pfff...!
Na lekcji matematyki, zapytany o jakiś banał, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Po prostu nie słyszałem pytania. Nauczycielka bardzo się z tego powodu zdziwiła.
- Kuba, nie znasz odpowiedzi?
- Yyyy... Nie proszę Pani...
- Ależ to takie proste pytanie! Jak ty- geniusz matematyczny- nie umiesz tego zrobić - zapytała zaskoczona, po czym zmierzyła mnie wzrokiem i się odwróciła.
Nic nie odpowiedziałem. Gdy się dowiedziałem o co mnie pytała, od razu umiałem rozwiązać te zadanie. No tak... Muszę wyrzucić ze swojej głowy Lucy. Przez nią obrywam po uszach od mojej ulubionej nauczycielki. Nie mogę zawalić matematyki. Po prostu nie mogę! Jest to jeden z nielicznych przedmiotów które lubię. Przecież będę pisać ją rozszerzana na maturze, wiec muszę się wziąć w garść.
Kolejna wtopę zaliczyłem na treningu koszykówki po szkole. Należę do reprezentacji. Bylem na wpół przytomny, ale jakoś sobie radziłem. Nagle oberwałem piłką w głowę. Zaraz po tym usłyszałem dźwięk gwizdka i głośne wołanie trenera.
- Przerwa!- krzyknął potężnym głosem po czym zwrócił się do mnie.- Kuba! Co się z tobą dzisiaj dzieje?! W ogóle nie uczestniczysz w grze. Za miesiąc mamy rozgrywki, nie możesz się tak ubijać. Jesteś nasza wielka szansa na tych zawodach.
- Przepraszam, po prostu mam zły dzień...
- Rozumiem... Ale ma mi się to więcej nie powtórzyć, zrozumieliśmy się?
- Tak panie trenerze.
Po skończonej rozmowie, znowu gwizdnął.
- Zaczynamy! Tym razem macie dać z siebie wszystko! Nie możemy pozwolić sobie na spadek formy.
Po tych słowach znowu zaczęliśmy grać. Próbowałem się skupić. Nawet dobrze mi to wychodziło.
Po pól godzinie, trener znowu zagwizdał.
- Dobra chłopaki. Koniec na dzisiaj. Idźcie się przebierać.
- Do widzenia- krzyknęliśmy wspólnie i skierowaliśmy się do szatni.
W środku wszyscy rozmawiali. Tylko ja wyjątkowo w tym nie uczestniczyłem. Kiedy się przebrałem, skierowałem się do drzwi. Już chciałem chwycić za klamkę, gdy usłyszałem wołanie mojego przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz