Witam wszystkich :)
Chcialabym przeprosic was za moja dluga nieobecnosc. Niestety przez pewien czas nie mialam dostepu do internetu. Mam nadzieje, ze mi wybaczycie ;)
Kolejna rzecza, o ktorej chcialabym wam powiedziec, jest to, ze wyladowalam w szpitalu. Mam do swojej dyspozycji jedynie laptop bez polskich znakow, wiec czytajac pare nastepnych rozdzialow bedziecie musieli poglowkowac aby poprawnie dane slowo przeczytac. Bardzo za to przepraszam i z gory dziekuje za wyrozumialosc :)
Jezeli mielibyscie jakies pytania, lub chcielibyscie dowiadowyc sie na bierzaco o nowych postach, macie tutaj nazwe mojego Twittera: @AdamsTinyDancer
Milego czytania! :)
***
Mmm... Sobota. Jak ja kocham ten
stan, gdy budze sie rano i wiem, ze nie musze sie zrywac gwaltownie z lozka aby
nie spuznic sie przypadkiem do szkoly. Na szczescie powoli ten okres mojego
zycia sie konczy. Jestem juz po maturze, wiec nie chodze do budy. Mam juz
wakacje. Nareszcie! Teraz czekam tylko na odpowiedz z Politechniki, czy
zostalem przyjety na moje wymarzone studia. Chce byc architektem. Uwielbiam
rysowac. Ale wracajac do tego jakze blogiego poranka... Dzien postanowilem
rozpoczac jak najlepiej. Pierwszym moim krokiem w te strone bylo nalozenie
sluchawek na uczy i odplyniecie w rytm „Bad rain” Slash’a. Gdy piosenka sie
skonczyla, usmiechnalem sie szeroko i delikatnie wyjalem z uczu sluchawki.
Wyciagnalem sie. Powoli usiadlem na lozku, podpierajac sie od tylu rekoma aby
nie pasc ani do przydu ani do tyly. Nie przewidzialem jednej rzeczy,
mianoawicie tego, ze nie uchroni mnie to przed upadkiem na bok. Opadlem jak
kloda na miekka poduszke. Wtulilem swoja niewyspana twarz w poszewke. Auc...
Mojemu nosu wyraznie sie to nie spodobalo. Nagle zaczela mnie mocno bolec
glowa. Zaczalem jeczec, majac nadzieje, ze to w czyms pomoze. Niestety, nie
dalo to wiekszego efektu. Cuz... Zawsze tak sie u mnie koncza imprezy. Mimo iz
nie pije, to i tak nad razem mam cos w rodzaju kaca. Moja glowa nigdy nie
lubila siedzenia do puzna, wiec rano odplacala mi sie bulem nie do wytrzymania.
Ja jednak mialem juz na nia swoje sposoby. Zerwalem sie zlozka dajac oczywiscie
prawej nodze pierszenstwo. Przeszedlem przez swoj pokuj lapiac za bluze lezaca
na krzesle i wyszedlem na korytaz. Nagle dobiegl mnie glos pana prowadzacego
audycje w radio oznajmujac wszystkim, ze wlasnie minela trzynasta. „O matko!
Jak puzno!” pomyslalem. Pocieszyla mnie jednak mysl, ze jestem juz prawie
studenem, a on sie niczym nie przejmuje. No moze jedynie sesja i innymi
bzdurami. Zbieglem szybko po schodach na dol, do kuchni. Nie chcialem sobie
nawet wyobrazac jak okropnie wygladalem. Oklapniete wlosy, podkrazone oczy.
Tak, na pewno to musial byc co najmniej komiczny widok. W tym przekonaniu
utwierdzila mnie reakcja mamy na moj widok. Usmiechnela sie szeroko gdy
wchodzilem do kuchni i mlasnela z zadowolenia.
- Cudnie wygladasz-zasmiala sie,
prubujac objac mnie ramieniem na wysokosci moich barkow. Jak zwykle jej sie to
nie udalo. Jednak te czterdziesci centymentrow roznicy miedzy nami robi swoje.
Postanowilem przejac inicjtywe i to ja przytulilem ja mocno do swojej piersi,
tak, ze pochwili usluszalem jej jeczenie.- Kubus, ja wiem, ze ty chcesz mnie
sie jak najszybcie pozbyc, ale daj mi przynajmniej zjesc sniadanie przed
smiercia- puscilem ja, pozwalajac jej sie ode mnie uwolnic, po czym zasmialem
sie. Uzyty przez mame argument byl zabawny. Spojrzalem na nia. Stala przede mna
niska, szczupla kobieta, okolo piecdziesiatki. Jej drobna twarz byla czerwona
od mojego ucisku.
- No i co sie tak gapisz
olbrzymie, hm?- spytala zaczepnie, kladac sobie rece na biodrach, robiac przy
tym mine naburmuszonej pieciolatki.
- Nie, nic- powiedzialem, po czym
ruszylem w strone szafki z lekami, aby zabic ten cholerny bol glowy.
Siegnalem po kartonowy prostakat,
a raczej graniastoslup prawidlowy, prostokatny jakby to powiedzial moj
nauczyciel on matematyki. Nie nawidzilem goscia. Wycisnalem delikatnie biala
tabletke po czym wrzucilem ja sobie do gardla, aby ja polknac. Odchylilem
gwaltownie glowe do tylu i juz po chwili czulem jak spywa mi ona w przelyku.
Gdy bylo juz po wszystkim, poczulem na sobie wzrok mamy. Patrzyla na mnie z
niezadowoleniem. Spojrzalem na nia pytajaco.
- Ile razy mowilam ci abys
popijal tabletki?- wymruczala.
- Oj mamo... Przeciez lykam je
tak od zawsze i jeszcze zyje.
- Jeszcze... A tak w ogole, to
jak puzno wrociles, ze musisz je brac?
- Nie pamietam... Chyba okolo
czwartej- odpowiedzialem wyjmujac mleko z lodowki.
- Mhm... A w ogole, to jak
bylo?- spytala z zaciekawieniem, gdy
akurat robilem pierwszy lyk.
- Fajnie, lecz interesujaca
byloby lepszym okresleniem- to powiedziawszy wytarlem usta rekawem. Mama widzac
to, pokrecila z niesmakiem glowa.
- A co u Krzyska? – zadala
kolejne pytanie. Tylko co mialem jej odpowiedziec, ze jest homoseksualista? Nie
moglem, obiecalem.
- Raczej nic. Tylko znowu
zapomnial zrobic sobie zastrzyk- slyszac to, mama posmutniala. Byl on dla niej
jak drugi syn. Znamy sie z nim od prawie siedemnastu lat. Wiele razy nocowal u
nas, jadl z nami obiad. On i jego rodzice byli dla nas jak rodzina.
- Ehh... Lena mowila, ze
ostatnio, co raz czesciej mu sie to zdarza- mruknela smetnie.- Ale dales mu
zastrzyk w pore, prawda- powiedziala, tym razem o wiele bardzoej energicznie.
- Oczywiscie- moja odpowiedzi
wyraznie ja uspokoila bo odetchnela z ulga.- Mamo... Jest cos do zjedzenia?
- Tak. Kupilam te twoje ulubione
platki- powiedziala mama wskazujac palcem jedna z szafek.
Ucieszylem sie ogromnie i szybko po nie
siegnalem. Wsypalem je do miski i zalalem mlekiem, po czym szybko zabralm sie
za jedzenie ich. Po pierwszym kesie zamruczalem z radosci i przymruzylem oczy
na znak, ze mi smakuje. Mama zasmiala sie i powiedziala:
- Ty to jednak jestes tanie
dziecko do utrzymania- to powiedziawszy poczochrala mnie po mojej nie uczesanej
fryzuze. Przytaknalem jej mruknieciem. zaraz po tym, przypomnialem sobie, ze
mam numer do Lucy.
- Jest tutaj moj telefon?-
spytalem, przezuwajac kolejny kes platek.
- Chyba zostawiles go na
kredesie. Mhm! Jest!- powiedziala mama podajac mi go.
Szybko napisalem sms’a do Lucy.
„Siema. Co tam?” wpisalem te standardowe pytanie. Nie chcialem pisac „piekna”,
czy cos w tym stylu, bo wiedzialem, ze tego nie lubi.
Juz po chwili dostalem odpowiedz.
- Jaki kac pulsuje w glowie!
- Odbylas wczoraj ostry balet-
odpisalem jej szybko, dobrze wiedzac w co sie ze mna bawi.
- Tylko, zadna panietka nie lezy
obok mnie...- haha! To mnie rozwalilo! Nie spodziewalem sie takiej zmiany.
- No, no. Widze, ze polskiego
rocka tez sluchasz- pochwalilem ja.
- Tylko tych dobrych zespolow.
Ira jest jednym z nich- „w koncu ktos, kto ich slucha” ucieszylem sie i
czytalem dalej.- A co u pana?
- Oj bez panow poprosze. Az tak
stary to ja nie jestem! U mnie zamiast kaca, zmeczenie uderza do glowy.-
zasmialem sie na mysl o mojej odpowiedzi.
- Z kim taki piszesz, ze jest ci
tak wesolo- zapytala mama.
- Z kolezanka- ucialem.
- Z Aneta?- pytala, nie dawajac
za wygrana.
- Mowilem ci wiele razy, ze nie
utrzymuje z nia kontaktu, wiec po co pytasz?
- Po prostu. Jednak nadal nie
znam powodu, dlaczego nie jestescie juz razem. Ile to bylo? Dwa lata?-
zastanawiala sie.
- Troche ponad.- nasza rozmowe
przerwal dzwiek przychodzacego smsa. Byl on oczywiscie od Lucy.
- O tak? Ile ty masz dokladnie
lat?- znow sie zasmialem. Zazwyczaj, wszyscy po samamym moim wygladzie trafiali
w odpowiednia liczbe.
- Za miesiec bede mial
dziewietnascie. A ty?- wlasnie! Ile ona mogla miec lat?
- Nie wygladasz. Ja mam szesnascie-
cos takiego! Dobrze obstawialem.
- A wiec konczysz teraz pierwsza
klase, tak?- glupie pytanie! Przeciez to oczywiste.
- Nie. Droga. Poszlam o rok
wczesniej do szkoly.
- Rozumiem... Tak w ogole, to
mialabys czas aby spotkac sie w tym tygodniu? Idziesz moze na te impreze na
zakonczenie roku do Agnieszki?- glupie pytanie numer dwa. Ciekawe do ilu
dobije.
- Tak. Niech zgadne, ty tez tam
bedziesz?
- Oczywiscie. Moze bysmy sie
jeszcze gdzies spotkali przed impreza?- Zaproponowalem.
Mialem nadzieje, ze bede mial
okazje spotkac ja jak najszybciej, to tez z niecierpliwoscia czekalem na jej
odpowiedz. Po chwili na ekranie mojego telefonu pojawila sie ikonka,
oznajmujaca przyjscie nowej wiadomosci. Gwaltownym ruchem chwycilem komorke do
reki, po czym otworzylem sms’a.
- Hmm... W sumie, to mam czas w
srode, po lekcjach. A z reszta i tak zaraz sie spotykamy, wiec, co ci tak
zalezy, hm?
Po przeczytaniu tego, trafilo do
mnie, ze dziewczyna jest zadziorna. Lubie takie. Mlasnalem z satysfakcja, po czym
wstalem, robiac ostatniego kryza kanapki. Szybko zasunalem za soba krzeslo i
posprzatalem po posilku. Wartkim ruchem ruszylem ku schodom. Kierowalem sie w
strone mojego pokoju, aby sie ubrac i ogarnac. Gdy bylem juz w sypialni,
odpisalem dla Lucy.
- Zalezy mi, bo kazde spotkanie z
Toba to czysta przyjemnosc. Tak wiec, moglbym wpasc po Ciebie po lekcjach w
srode. Co Ty na to?
- No dobrze. Ucze sie w tym samym
liceum co Aga, wiec sadze, ze trafisz bez problemu- po przeczytaniu tego,
krzyknalem z radosci, szeroko sie usmiechajac.- Lekcje koncze o 14:00.
- Trafie bez problemu. Bede
czekal na ciebie pod szkola - wystukalem nerwowo w telefon.
- Dobrze, czyli jestesmy
umowieni. Do zobaczenia- odpowiedziala Lucy. Mialem nadzieje, ze nie robi tego
tylko po to bym sie od niej odczepil.
- Do zobaczenia, piekna.
Nawet nie wyobrazacie sobie, jak
sie w tedy cieszylem. Skakalem po pokoju jak male dziecko. W tedy naszla mnie
mysl: czy ja sie zakochalem?... To chyba nie mozliwe. Przeciez Aneta zostawila
po sobie zbyt duza rane na moim sercu. Lecz, czy to znaczy, ze nie moge
pokochac kogos po raz kolejny? Najgorsze, ze wiaze sie z tym niesamowita
odpowiedzialnosc. Chyba na prawde chcialbym zeby z mojej i Lucy znajomosci cos
wyszlo. Aneta moze sie lizac z tym swoim chlopaczkiem; mnie to juz nie
obchodzi. Teraz liczy sie tylko Lucy. A Co jezeli nadal bede podrywal inne i
zostawie ja dla pierwszej lepszej? Nie! Koniec z pomiataniem dziewczynami.
Musze miec Lucy, musze!
- Omowilem sie z Lucy na srode!-
napisalem uradowany do Krzyska. Chyba jeszcze odsypial wczorajsza ipreze bo
dlugo nie odpisywal.