poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 8.


Dwa miesiące później...


Dzisiaj przypomniałem sobie o Lucy. Poznałem ją dokładnie trzy miesiące temu. Nie wiem dlaczego ta data zatarła mi się w głowie. Może dlatego, że był to pierwszy Dzień Wiosny? Wszystko możliwe... Przez ten cały czas nauczyłem się funkcjonować bez myślenia o niej. Bywały takie dni, że ani razu o niej nie pomyślałem. Czasami tylko przemknęła mi jej twarzyczka przez głowę i to wszystko.
Dziś jest piękną, gorącą środa. Jutro pierwszy Dzień Lata. Nareszcie! W końcu przyjdą ciepłe dni. Na szczęście matury mam już za sobą. Jeszcze tylko trzeba poczekać na dzień wyjazdu na wakacje do Pragi. Miesiąc tylko z zespołem. Co za tym idzie? Wolność! W ten piątek jest impreza u Szymona okazji oficjalnego zakończenia roku szkolnego dla pozostałych klas. Dziś ma być imprezę z okazji rozpoczęcia kalendarzowego lata, choć i tak za tydzień będzie następna, na zakończenie roku. Ale przecież, im więcej imprez tym lepiej! Nie mogę się już doczeka. Cieszę się, że drugoklasiści zaprosili nas do siebie na imprezę. W końcu to nasz rocznik zasłynął jako najbardziej imprezowy w naszym liceum!
Ma być lasek na pęczki. Podobno ma przyjść siostra Michała. Od zawsze próbowałem ją poderwać, żeby choć przez parę dni móc obejmować jej pełne wargi, ale Michał nie pozwala mi się do niej zbliżać, tak jak Adamowi. Trochę szkoda, bo na prawdę fajna z niej laska. Jak na razie się przyjaźnimy. Może to i lepiej  bo gdyby Michał dowiedział się o naszym związku to chyba by  mnie zabił gołymi rękoma! Z resztą, co tu się przyjmować. W piątek będę miał wiele innych panien wokół siebie, więc nie ma się czym przejmować. Będzie co wyrywać. Nie mogę się już doczekać.

***

Rano obudził mnie głośny ryk budzika. Cicho jęknąłem i obróciłem się w jego stronę aby móc wyłączyć potwora. Kiedy tylko przestał wrzeszczeć, z ulgą westchnąłem i bezwładnie opadłem na poduszkę. Jednak po paru chwilach niechętnie się wyciągnąłemZastosowałem zasadę dziesięciu sekund, to znacz, że odlicza się do dziesięciu i dopiero w tedy się wstaje. Nie wiem dlaczego, ale ten jakże krótki czas okazuje się być dla mnie zbawienny.
Szybko ubrałem się i wyprofilowałem fryzuręNastępnie wrzuciłem wszystkie potrzebne rzeczy do plecaka i zbiegłem szybko schodami prosto do kuchni. Zastałem w niej mamę, która czekała na mnie z upieczona jajecznica.
Dzień dobry- powiedziałem mamie.
- Witaj synku- odpowiedziała ciepłym głosem. – Zabieraj się szybko do jedzenia bo ci wystygnie.
- Już, już- powiedziałem chwytając za solniczkę.
Mama nie lubi jak dużo solę. Boi się, że mogę mieć udar jak dziadek. Też się tego obawiam, ale nie potrafię zjeść niczego bez odpowiedniego doprawienia tego.
- Dzisiaj jest ta impreza u Szymona, więc wrócę późnopowiedziałem przeżuwając w pospiechu jedzenie.
- Dobrze, ale żebyś był w domu najpóźniej o drugiej.
- Ma się rozumiećrzuciłem w stronę mamy zasuwając za sobą krzesło.
Szybko założyłem buty i już miałem wychodzić, gdy usłyszałem wołanie mamy.
- A ubrania na zmianę wziąłeś? Miałeś jakieś zabrać ze sobą, aby moc się przebrać przed imprezą!
- O jej! Nie. Dzięki, że mi przypomniałaś.
Szybko zawróciłem się po nie do garderoby. Chwyciłem niebieską torbę i ruszyłem ku drzwiom.
Cześć mamo!- krzyknąłem zamykając za sobą drzwi. Nie usłyszałem odpowiedzi od niej, ale za pewne było to coś w stylu: „Pa. Uważaj na siebie!”.
Szybko wsiadłem na motor i ruszyłem do szkoły. Nareszcie jest lato, wiec mogę bez problemu dojeżdżać do szkoły moją bestią.
W szkole wszyscy rozmawiali tylko o dzisiejszej imprezie. Dziewczynę piszczały i rozmawiały miedzy sobą o tym co która założy. Mam nadzieję, że będę to same spódniczki mini.
Przez cały dzień po szkole chodziły plotki o tym, kto ma zamiar dzisiaj zaliczyć, lub która dziewczyna jest pewnym obiektem do puszczenia się. Grzesiek ma zamiar dzisiaj wyrwać Oliwię. Próbuje z nią od pierwszej klasy, ale ona jest twarda i nie ulega jego sztuczkom. Ja na to miast chcę się dobrze bawić i wybrać te najlepszą. Będzie sama elita, więc będzie z czego wybierać.
Po dzwonku oznajmiającym koniec ostatniej lekcji, wszyscy krzyknęli z radości  i ruszyli biegiem w stronę szatni. Zostały trzy godziny do imprezy. Szymon poprosił mnie i chłopaków o załatwienie napoi na które dal nam kasę. Wybrał nas, bo mamy już wszyscy po osiemnaście lat (z resztą jak większość), ale jako jedyni mamy trochę wolnego czasu po naszym dzisiejszym treningu.
Po szkole pobiegliśmy pobiegliśmy do Krzyska, gdzie siedzieliśmy do czasu wyjścia na imprezę. U Krzycha zjedliśmy, a ja się przy okazji przebrałem. Założyłem na siebie czarne spodnie dżinsowe do kolan, a do tego bluzkę z Rolling Stones. Miałem do tego również czarne conversy oraz czarną ramoneskę.
Kiedy do imprezy została godzina, wszyscy ruszyliśmy do sklepu po piwo. W budynku wzięliśmy wózek, nie tylko po to aby wsadzić tam picie, ale również dla zabawy. Od razu po wejściu z nim za braki wpakowałem się do środka, a chłopaki zaczęli mnie wozić po sklepie. Ludzie się na nas dziwnie patrzyli, ale my tak zawsze. Lubimy świrować i nie obchodzi nas, że ktoś tego nie toleruje. Gdy dojechaliśmy do stoiska z piwem, wysiadłem aby zrobić miejsce na picie. Przy kasie poprosiliśmy o trzy paczki papierosów. Sprzedawczyni sprzedała nam wszystko bez żadnego problemu, wiec uradowani zaczęliśmy nieść wszystko w stronę domu Szymona.
- Będzie zajebiście! – krzyknąłem na całą ulicę, a w moim głosie, dało się bez problemu wyczuć ekscytacje.
Biegłem przed siebie skacząc i robiąc obroty w powietrzu. Po paru zawróciłem się w stronę chłopaków.
- No, no. Zachowaj trochę energii na imprezę! – upomniał mnie Krzysiek z uśmiechem.
- Znamy się tyle czasu, a ty dalej nie nauczyłeś się, że on tak zawsze reaguje, gdy jest podekscytowany?- powiedział Michał, śmiejąc się.
- Oj wiem, wiem. Tylko to dziwnie wygląda jak prawie dorosły facet zachowuje się jak dziecko biegając i krzycząc na środku ulicy – odpowiedział Krzysiek.
- Dobra tam. Chyba wolisz mieć go- wariata, za przyjaciela, niż takiego Mateusza, co siedzie cały czas przy książkach.
- W sumie masz racje. Choć tu do mnie mój debilu!- krzyknął Krzysiek biegnąc w moja stronę.
Chwycił mnie za szyje i potargał mi włosy. Następnie wskoczył mi na barana, a ja zacząłem biegnąc z nim środkiem drogi. Mimo, że mam niedowagę, to bylem w stanie go unieść.
- Ej, chłopaki! To, że się przyjaźnicie, nie znaczy, ze musicie się zachowywać jak geje i pokazywać to publicznie!- zwrócił nam uwagę Grzesiek.
- Co masz do gejów?! – gwałtownie zaprotestowałem wypowiedzi kolegi.
- Wszystko! To, że się urodzili! To jest chore!
- To, że mają inną orientację seksualną niż ty, nie znaczy, że  gorsi! Po prostu tego nie rozumiesz. Pomyśli, że oni mogą nie rozumieć tego, jak ty możesz lizać się z dziewczyną. Tolerancji trochę!- rzucałem się agresywnie na kolegę.
- Tu nie ma co tolerować! Powinni być wykluczeni ze społeczeństwa! – Grzesiek nie dawał za wygrana.
Człowieku! Jesteś nienormalny! To  zwykli ludzie, tacy jak ty i ja! – W tym momencie nie wytrzymałem i krzyknąłem mu to prosto w twarz. Dzieliło nas dosłownie pięć centymetrów. Gdyby nie Krzysiek i Michał za pewne doszło by miedzy nami do bójki. Bardzo często powodem moich i Grześka kłótni własnie nasze różniące się od siebie poglądy; ale mimo to, jeden za drogiego oddałby życie.
- Hola, hola! Opanujcie się trochę! – krzyczał do nas Michał, odciągając mnie od Grześka. Krzysiek w tym czasie trzymał go, aby się na mnie nie rzucił.
Oboje wyrwaliśmy się jednocześnie z ich ramion. Staliśmy w miejscu przez parę chwil aby ochłonąćGłęboko oddychaliśmy i patrzyliśmy tempo jeden na drugiego. Nagle coś złamało się w naszym wzroku i rzuciliśmy się na siebie. Przytulaliśmy się mocno, klepiąc siebie wzajemni po plecach.
- Sory stary... – smutno wyrzuciłem z siebie.
- Ja tez przepraszam... – odpowiedział z bólem w glosie.
- Widzisz, teraz to my zachowujemy się jak geje.
- Kuba! Nie zaczynaj! – upomniał mnie Krzysiek.
Grzesiek odskoczył ode mnie, ale nie zaczynał kłótni.
- Masz rację. Chodźmy już lepiej- powiedział z łagodnym, lecz niewrogim uśmiechem - Która jest godzina?
- O matko! – krzyknął Michał spoglądając na zegarek.- Zaraz zacznie się impreza. Pospieszmy się lepiej, bo Szymon nas zabije!
Chwyciwszy za torby z piwem i szybko pobiegliśmy pod wskazany adres.  Biegliśmy, nie zatrzymując się ani razu. Baliśmy się, że butelki zaraz się popłuczą, bo naszym krokom towarzyszyło ich radosne podrygiwanie, na skutek czego, głośno dzwoniły. Na szczęście nic im się nie stało. Już po paru minutach byliśmy na miejscu. Zdyszani stanęliśmy przed drzwiami, a Krzysiek nacisną dzwonek. Zaraz potem otworzył nam je Szymon.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 7.


Wchodząc do klubu, minęliśmy się w przejściu z chłopakami. Daniel szturchnął mnie złośliwie w ramię. Gdyby nie miejsce i sytuacja w jakiej się znajdowaliśmyjuż dawno bym mu przywalił. Gdy weszliśmy na scenę, po sali rozległy się brawa. Dało się też słyszeć gwizdanie i piszczenie dziewczyn, czyli to co kocham. W pierwszym rzędzie stalą urocza brunetka. Była dość wysoka. Miała długie nogi i grzywkę na bok. Puściła do mnie oko i uśmiechnęła się ponętnieOdpowiedziałem jej zadziornym uśmiechem, po czym spojrzałem w stronę Michała aby sprawdzić, czy jest już na miejscu. Własnie usadawiał się na swoim krześle, podrzucając do góry pałeczkamiNastępnie skierowałem wzrok na Grześka, oznajmiając, że jestem gotowy. Na samym końcu, obdarowałem spojrzeniem Krzyśka. Patrzył on na mikrofon, jakby pierwszy raz w życiu widział takie cudo na oczy. Po chwili jednak zaczął powoli otwierać usta, gdy nagle gwałtownie je zamknął. Przestraszyłem się, że może nie dać sobie rady, jednak zaraz dobiegł mnie jego głos, jak przedstawia nas publiczności. Ludzie zaczęli głośno bić prawa. Nagle Michał zaczął stukać o siebie pałeczkami, rozpoczynając pierwszą piosenkę, aby po chwili zamilknąć, by potem dać czadu. Zaraz po nim miały swoją partią gitary. Po paru momentach pierwszego riffu i ja zacząłem grać, mocno pociągając struny swego basu. Największy szal wywołało jednak energiczne wejście perkusji. Michał uderzał z całej siły o werble. Jego długie, blond włosy, co chwila wpadały mu do oczu. Do połowy piosenki Krzysiek stał nieruchomo przed mikrofonem, lecz po drugiej zwrotce zaczął szalećBiegał jak szalony po całej scenie, tak jak to robił na próbach. Postanowiłem się do niego przyłączyć. Swoimi wybrykami spowodowaliśmy dużą falę pogo. Co chwila udawało mi się zauważyć piękną brunetkę wczesnej przeze mnie wspomnianą i jej czekoladowe oczy wlepione przez cały czas w moją osobę. Po dwóch kawałkach poczułem zmęczenie, wiec postanowiłem przystanąć na chwilę. Rzuciłem szybko uśmiech w stronę ciemnowłosej dziewczyny, a następnie wzrok skierowałem na tłum ludzi. Nagle zauważyłem długie, blond włosy machające się w rytm muzyki. Ruszyłem na drugi koniec sceny, aby móc lepiej się przyjrzeć ich właścicielce  Przypomniałem sobie, że takie włosy miała Lucy- dziewczyna, którą spotkałem ponad miesiąc temu. Zastanawiałem się czy to nie jest przypadkiem ona, gdy nagle kosmyki jasnych włosów zniknęły kompletnie z pola mojego widzenia. Uznałem, że mógł być to ktokolwiek. Przecież na świecie wiele osób ma blond włosy. Znowu zacząłem swoje wybryki. Przebiegałem tak kolejne piosenki. Gdy przyszedł czas na zakończenie naszego występu. Michał wstał ze swojego miejsca i podszedł do nas. Ukłoniliśmy się jednocześnie i pożegnaliśmy się z publicznością. To był jak dotąd nasz najlepszy występ! Nie da się tego opisać. Schodziliśmy ze sceny uśmiechnięci od ucha do ucha.
Kuźwa! To było zajebiste!- krzyknął Krzysiek, przeskakując z nogi na nogę.
- Teraz tak mówisz, a pamiętasz jak przed występem srałeś w gacie ze strachu?- zaśmiał się Grzesiek.
- Nie pamiętam! Niczego takiego nie było, prawda?!- żartował.
- No dobra, niech ci będzie- klepnął go po plecach Michał.-  To jak, zostajemy się napić?
Wszyscy zgodnie przytaknęli. Powiedziałem, że pójdę z nimi. I tak nie miałem nic lepszego do roboty. Razem zaczęliśmy się przeciskać przez tłum ludzi znajdujących się w „poczekalni koncertowej”. Parę razy wpadłem na jakichś ludzi. Nigdy chyba jednak na to nie zważał. Wszyscy byli zbyt ogarnięci stresem. Na szczęście, my mieliśmy to już za sobą. Gdy dotarliśmy do drzwi prowadzając do głównej części klubu, Grzesiek nacisnął mocno klamkę otwierając nam drzwi. Staraliśmy się przejść niepostrzeżenie przez szalejący tłum. Na szczęście nikt na nas nie zważał. Po dotarciu do baru, usiedliśmy wygodnie na krzesłach stojących przy blacie. Chłopaki zamówili szklanki Jack’a Daniells’a, a ja coca- colę. Od ponad pół roku, wszystkim nam przysługiwała możliwość nabywania alkoholu i tym podobnym. Koledzy korzystali z tego przywileju kiedy tylko się dało. Ja na razie nie miałem jeszcze okazji z niego skorzystać.
- Za następne równie zajebiste, a może i lepsze występy!wzniósł toast Michał. Wszyscy stuknęliśmy szklakami i pociągnęliśmy głębokie łyki.
Siedzieliśmy przy barze parę minut rozmawiając o naszej karierze w przyszłości, gdy nagle podeszła do mnie brunetka z pierwszego rzędu. Pochyliła się nade mną tak, że byłem w stanie zajrzeć jej wgłąb biustu.
Cześć, Marta jestem- przedstawiła się ponętnym głosem.- A ty z tego co wiem, nazywasz się Kubuś.
Przytaknąłem jej ruchem głowy. Uwielbiam jak dziewczyna zdrabnia moje imię.
Może przeprosiłbyś kolegów i poszedł gdzieś ze mną?- spytała spoglądając na chłopaków. Popatrzyłem na nich pytającym wzrokiem. Pokiwali głową  na znak, że nie maja nic przeciwko, jednak wiedziałem, że mi zazdroszczą.
- Co tylko sobie życzysz pięknaodpowiedziałem, wstając natychmiastowo.
Brunetka złapała mnie za dłoń i zaczęła prowadzić w stronę łazienkiCieszynem się, że znalazła się taka, która sama do mnie przyjdzie i nie będzie trzeba się z nią męczyć. Gdy doszliśmy do drzwi toalety, otworzyła je, po czym wepchnęła mnie do środka. A wiec, lubi na ostro. Okazało się, że łazienka była jedna, duża, bez podziału na kabiny i co najważniejsze, zamykało się ją od środka. Marta przytknęła mnie do ściany.
- Śliczny jesteś- mruknęła, po czym szybkim ruchem zdjęła mi bluzkę. Palcami przejechała delikatnie po moim nagim torsie, po czym wpiła mi się w usta. Odwzajemniałem jej pocałunki. Po chwili zaczęła zjeżdżać niżejPoczęła całować mnie najpierw po szyi, potem po brzuchu. Następnie znów skierowała się w górę, lecz zatrzymała się jeszcze aby nadgryźć mój lewy sutek. Gdy była już w okolicach mojej brody, chwyciłem ja za pośladki  po czym podniosłem i zamieniłem nas miejscami. Teraz to ona obcowała ze ścianą. Rożnicą tkwiła w tym, że nie stała, bo cały czas  trzymałem ją w górze, wbijając palce w jej jędrne pośladkiZacząłem obcałowywać jej policzki. Naste pnie przeszedłem na szyję, a potem na biust. Przez chwilę całowałem najniższą cześć jej mostka, po czym ściągnąłem z niej koszulkę. Próbowałem rozpiąć jej stanik jednak coś mi nie wychodziło. Widocznie to zauważyła bo zaraz zrobiła to za mnie. Zacząłem patrzeć się w jej biust nie wiedząc co zrobić. Po chwili Marta zaczęła ściągać z siebie spodnie. Próbowała zrobić to samo z moimi.
- Wybacz, ale nie mogę- wyszeptałem jej do ucha, po czym się odwróciłem. Kurwa! Dlaczego nie potrafię tego zrobić?! Zabiję kiedyś Anetę. To ona była ostatnia...
- Że co kurwa?!- krzyknęła oburzona Marta.- Ja się tu tobie oddaję, a ty nic?!
Powiedziałem, że nie mogę- dalej nie odwracałem się w jej kierunku.
- Pff. Nie wiesz co tracisz- powiedziała ze złością w glosie. Słyszałem jak zaczęła nakładać na siebie ubrania, po czym wyszła bez pożegnania, głośno trzaskając drzwiami.
Podszedłem do ścianyUderzyłem w nią mocno pięścią.
- Kurwa, kurwa, kurwa!- krzyczałem na cały głos, bo wiedziałem, że nie ma szans żeby kto kol wiek mnie usłyszał.
 Osunąłem się po ścianie do poziomu podłogi. Przyciemniając do siebie kolana. Znowu zacząłem walić pięścią, tym razem w podłogę. To wszystko przez Anetę. Z nią tylko sypiałem. Od czasu kiedy się rozstaliśmy, nie dałem rady z żadną inna pójść do łózka. Po prostu nie mogłem. Wiem, że kiedyś na pewno się przełamię, ale dopiero gdy spotkam te ‘jedyną’. Ale kiedy to się kuźwa stanie?! Echh.. mówię jak baba. Po paru minutach wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi. Gdy wyszedłem, znowu napotkałem widok szalejącego tłumuSkierowałem się w stronę baru. Chłopaki nadal tam byli.
- E, stary, co się stało?- powiedział Grzesiek.- Ta podeszła do nas i nazwała cię ciotą.
- Nic- rzuciłem sztywno.
Spojrzałem na Krzyska. Znalazłem w jego oczach zrozumienie. On jedyny wiedział, lub domyślał się co się stało, bo tylko on wie o mojej barierze.


***

Chciałabym życzyć powodzenia dla wszystkich gimnazjalistów, którzy piszą jutro testy gimnazjalne; nie ważne czy takie normalne, czy też próbne. Trzymajcie się! Będzie dobrze ; )