wtorek, 14 maja 2013

Rozdział. 10


Odwracając sięzdążyłem zauważyć spojrzenie Grześka. Było w nim pełno zazdrości. Przez cały czas wpatrywał się w Lucy jak w obrazek. Tak... Jest zdecydowanie w jego typie. Ale ona jest moja! Chwyciłem ją szybko za rękę, w której trzymała papieros i razem wyszliśmy na dwór. Byli tam praktycznie sami palacze, lecz kręciło się tez parę tańczących par.
- A wiec... Powiedz mi coś o sobie- poprosiłem grzecznie.
- Co mam mówić?
- Cokolwiek
- A wiec... – zaczęła- jak zdążyłeś już zauważyć- palę i piję. Te pierwsze robię nałogowo. A ty?
- Nigdy nie próbowałem obu tych rzeczy- po tej odpowiedzi Lucy spojrzała na mnie zaskoczona. Nie zdziwiło mnie to. Nie jest pierwsza osoba, która tak na to reaguje.
- Szacun. Może teraz chcesz spróbować?
- Nie, dziękuje.
- Ze mną nie zapalisz? – Spytała robiąc maślane oczka. Mimo tego, nie zgodziłem sięOdpuściła.
- A czy teraz podasz mi swój numer telefonu? – Skorzystałem z okazji. Nie mogłem pozwolić, aby do kolejnego spotkania doszło za trzy miesiące.
- Dobrze. Przecież obiecałamodpowiedziała z bladym uśmiechem. Wyjąłem komórkę, a ona podyktowała mi kolejno wszystkie cyfry. Puściłem jej sygnał, aby ona miała mój numer.
DziękujęMoże teraz będziemy się częściej spotykać, a nie co parę miesięcy.
- Kto wie.
Ślicznie dziś wyglądasz- po tych słowach, przysunąłem się do niej. Siedziała na barierce od balustrady tarasowej.
Dziękujęodpowiedziała, ale bez przekonania, tak jakby to było z grzeczności.
- Masz bardzo ładne, duże oczy. Na pewno nie możesz odpędzić się od facetów- powiedziałem odgarniając jej włosy z czoła i nachyliłem się nad nią jeszcze bliżej, a ona pisnęła, jakby przestraszona.

- Od ciebie, owszem- powiedziała i odsunęła się do tylu.
Zamknąłem oczy i ściągnąłem warki w prawy, dolny róg. Zawsze tak robię gdy coś mi się nie uda. Po chwili znowu podniosłem wzrok na Lucy. Patrzyła na mnie inaczej niż przedtem. Tym razem, w jej oczach zamiast radości z bycia na imprezie, pojawiła się pogarda. Chyba za daleko jak dla niej się posunąłem. Muszę przystopować, aby ją zdobyć, a tego przecież tak bardzo pragnę.
-  Przepraszam- powiedziałem. Dziewczyny, lubią jak faceci okazują skruchę. Ja jednak tylko gram.
- Jest za co- odpowiedziała sucho.
- Co robisz w następną sobotę? – spytałem, aby zmienić temat.
Będę odsypiać kolejną imprezę.
- Też idziesz do Bartka na tą z okazji zakończenia roku? – Spytałem zadowolony.
- Owszem- odpowiedziała. Strasznie się ucieszyłem, że będę miał szanse ją znowu zobaczyć.
- No to się spotkamy- powiedziałem.
- Na to wygląda.
No i kolejny temat się skończył. Usiadłem obok niej na balustradzie i wpatrywałem się w niebo. Nagle z głośników poleciała piosenka Guns N’ Roses- „Don’t cry”. Rozpoznałem ją po pierwszej nucie. Spojrzałem na Lucy. Było widać, że ona też wie co leci.
- Uwielbiam tę piosenkępowiedziała cicho.
- Ja również. Jedna z ich lepszych piosenek.
- Tutaj muszę się z tobą zgodzić- powiedziała i zaczęła nucić po cichu słowa piosenki.
- Ładnie śpiewasz. Głośniejpróbowałem ją zachęcić, bo jej głos był na prawdę śliczny. Pomyślałem, że jeżeli będę miał okazję usłyszeć inne piosenki w jej wykonaniu, które będą równie genialne, to zaproponuję jej przystąpienie do naszego zespołu.
- Nie... Wiem, ze mam okropny głos.
- Nie prawda. Zaśpiewajmy to razem- po tych słowach zacząłem śpiewać. Tekst tej piosenki znałem na pamięć, z resztą jak się później okazało, Lucy również. Gdy skończyliśmy powiedziałem:
- Widzisz?! Było genialnie.
- Heh... Dziękuję, ale ja nigdy nie śpiewam tak przy ludziach...
NiesłusznieTwój głos jest genialny i ludzie powinni go usłyszeć!
Nic nie odpowiedziała. Po prostu siedziała cicho, spoglądając na mnie swoimi pięknymi oczkami.
- Wiesz co to Illusion Trylogy? – spytałemchoć wiedziałem jaka będzie odpowiedz.
Oczywiście! Jeżeli chodzi o Guns'ów, to niczym mnie nie zaskoczysz. Wiem o nich wszystko- powiedziała z dumą w głosie.
- Tak zwana psychofanka, hm?-zapytałem z uśmiechem.
Oczywiście- zaśmiała się.
Nagle zapadła cisza. Skończył się temat na rozmowę. W tle dało się słyszeć piosenki starych zespołów  O ile się nie myliłem, leciała właśnie piosenka Rolling Stones „Angie”. Spojrzałem ukradkiem na Lukrecję. Drżała z zimna. Zsunąłem z siebie ramoneskę i nakryłem nią dziewczynę.
- Czemu nie powiedziałaś, że jest Ci zimno? – spytałem z oburzeniem.
- Bo nie było... Nie jest... Ale dziękuję- odpowiedziała uśmiechając się lekko pod nosem.
Widziałem, że o czymś myśliPopadała w lekką melancholię. Nie wiedziałem tylko dlaczego. Nie miałem zamiaru o to pytać, bo wiedziałem, że nie będzie chciała o tym rozmawiać.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie odwróciłem się, na skutek czego mało co nie spadłem z balustrady. To Michał podszedł mnie od tylu. Skubany! Zawalu kiedyś przez niego dostane.
- Co tam? Jak tam?- spytał się wesoło. Był chyba na haju.
- Spoko. A u ciebie, stary?- zapytałem.
- Dobrze. Impreza udana. Ludzie się już powoli rozchodzą, ja też będę się zbierać... Przyszedłem się zapytać Lukrecję, czy dzisiaj u nas nocujesz- to powiedziawszy skierował wzrok na blondynę.
- Lucy, poproszę- szybko poprawiła chłopaka.- Tak, umawiałam  się na to z Agą. A właśnie, gdzie ona jest?
- Nie mam pojęciaodpowiedział kumpel siadając obok mnie.
- W takim razie pójdę jej poszukać- po tych słowach Lucy zgrabnie zeskoczyła z balustrady i ruszyła w głąb domu. Naturalnie odprowadziłem ja wzrokiem. Nagle Michał szturchnął mnie w bok łokciem.
- Co, podoba ci się?
- Nie wiem... Ładna jest i tyle.
- Tsa... Szkoda, że przyjaciółka mojej siostry. Wiesz, nie wypada mi zbytnio się za nią zabierać- po tych słowach spojrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem, jakby obawiał się, że mu nie uwierzę. Zignorowałem to i dalej kontynuowałem rozmowę. 
- Rozumiem. A gdzie reszta brygady tak w ogóle?
Szlajają się gdzieś. Grzesiek wyrwał jakąś blondynę i poszedł z nią do kibla, a Krzyska widziałem ostatni raz jak palił zioło z jakimiś laskami. Możliwe, że gdzieś się zatacza po kontach- to powiedziawszy, chłopak zaśmiał się głośno.
- Co kurwa?!- krzyknąłem zrywając się na równe nogi.- Jak to, Krzysiek i zioło?! Tylko mi nie gadaj, że zostawiłeś go samego bez opieki!
- No... Wiesz... Ja go tylko widziałem i to wszystko...
Zajebiście!- po tych słowach, pobiegłem do domu. Zdołałam jeszcze usłyszeć pytanie Michała:
- Stary! Ale o co chodzi?- nie miałem zamiaru mu odpowiadać  Za bardzo martwiłem się o przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz