piątek, 31 maja 2013

Rozdział 11.

- Krzychu! Stary, gdzie jesteś?!- wydzierałem się na cały dom, przeszukując każdy zakamarek.
Nagle zauważyłem smukłą, bladą postać w kącie sypialni rodziców Szymona. Od razu poznałem, że to mój przyjaciel. Szybko do niego podbiegłem. Był prawie nieprzytomny.
- Stary, obudź się!- krzyknąłem mu prosto w twarz, potrząsając jego ramionami.
- Kurwa... –cicho wyjęczał.- Spada, kurwa spada mi...
- Zajebiście! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie brał bez mojej obecności, a najlepiej w ogóle?!- zaczynałem tracić z nim kontakt.
Sprawdziłem puls, był slaby, ale stabilny. Uklęknąłem przed nim i zacząłem szukać po kieszeniach bardzo ważnej rzeczy.
- Co się dzieje?- spytała Lucy, stojąc w drzwiach ze zdziwioną miną. Zapewne zaskoczyła ja moja poza. O tak, nachylony chłopak nad swoim kumplem. Musiało to wyglądać dwuznacznie.
- Nie, nic.. Proszę wyjdź- odpowiedziałem jej drżącym głosem.
- Nie wyjdę! Co się mu stało?
- Nic. Lucy, nic!- dziewczyna jednak nie odeszła i podeszła do nas bliżej. Wiedziałem, że z nią nie ma co się kłócić, bo ona i tak nie ustąpi, więc znowu zacząłem obmacywać Krzyska.
- Co mu jest? Czego szukasz?- nie odpowiedziałem. Bylem zbyt zajęty ratowaniem przyjaciela. Po chwili natrafiłem na podłużną rzecz w kieszeni jego marynarki. Wyciągnąłem szybko urządzenie do podawania insuliny, po czym podciągnąłem mu bluzkę. Sprawnym ruchem dałem kumplowi zastrzyk w podbrzusze.
Już po chwili odetchnąłem z ulga i spojrzałem na Krzyśka. Nadal był blady, balem się, że zrobiłem coś nie tak.
- Stary, jak się czujesz?- spytałem go, klepiąc po ramieniu.
- Lepiej... Dzięki- wydukał cicho, uśmiechając się. Po chwili otworzył oczy i zauważył chyba stającą za mną Lucy, bo wytrzeszczył oczy i próbował stanca, jednak nic z tego nie wyszło i osunął się na podłogę.- C-co ona tutaj robi? Kuba, ona to wszystko widziała? Ona wie? J-ja... Tylko ty wiesz... Co jeśli ona wszystkim powie? Kuba?- pytał zdezorientowany chłopak. Widziałem jak powoli w jego oczach zbierają się łzy.
- Ona nikomu nic nie powie. Zobaczysz, nikt się nie dowie- zacząłem go pocieszać.
- Jestem Lucy- przedstawiła się dziewczyna.- Słuchaj, nikomu nie powiem, że masz cuk...
- Nie wypowiadaj tego słowa!- Krzysiek przerwał jej głośnym krzykiem. Spojrzałem na blondynę. Widać było, że ją przestraszył.
- Ja przepraszam... Nie chciałam. Na prawdę... –zaczęła się tłumaczyć.
- On ci nie ma tego za źle. Po prostu zbyt gwałtownie zareagował, prawda?- ostatnie zdanie skierowałem bardziej do przyjaciela niż do niej.
- Tak...- odpowiedział niechętnie Krzysiek.- Ale masz obiecać, ze nikomu nie powiesz, jasne?
- Obiecuje.
- No dobra... A teraz pomóżcie mi wstać!
Gwałtownie nachyliliśmy się nad Krzyśkiem, chwytając go pod ręce. Już po chwili, dał radę w miarę normalnie chodzić. Uzgodniliśmy, że jeżeli reszta będzie się tego czepiać, odpowiemy, że po prostu za dużo wypił.
Nagle do pokoju wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Michał. Chyba już nie pamiętał mojej gwałtownej reakcji, podczas naszej ostatniej rozmowy.
- Lucy, znalazłaś Age?- spytał chłopak.
- Tak. Powinna zaraz zejść z piętra z Szymonem- odpowiedziała dziewczyna. W tym samym momencie rozległy się dźwięki przyjaźnie skrzypiących  schodów. O wilku mowa! Była to siostra Michała, z –najwyraźniej- nowym chłopakiem. Szli uśmiechnięci trzymając się za ręce.
- Ej! Co wy tam robicie?- krzyknął nagle gospodarz, zauważając nas w sypialni jego rodziców.
- Nic. Krzysiek po prostu przesadził z alkoholem i zasnął tutaj na podłodze. Nie martw się, nic nie zniszczył ani nie obrzygał- zapewniłem zaczerwienionego już gospodarza.
- No dobra... Ale żeby mi to było ostatni raz!
- Spoko stary- powiedział Krzysiek wychodząc z pokoju. Zaraz za nim ruszyłem ja z Lucy, a następnie Michał.
- Gdzie Grzesiek?- spytałem po chwili.
- Wyszedł jakąś godzinę temu. Nie mówił dlaczego- odpowiedziała Aga.
- Jeszcze ktoś oprócz nas jest?- zadałem kolejny pytanie.
- Raczej nie. Chyba, że leżą w którejś z sypialni- zaśmiał się Szymon.
- To my się chyba będziemy już zbierać, prawda Lucy?- zapytała ją Aga.
- No, w sumie, to już późno- odpowiedziała blondyna.
- A o bracie to już się nie pamięta?!- wtrącił się Michał robiąc minę naburmuszonego dziecka.
- Zgadłeś braciszku. Ty się nie liczysz- odpowiedziała śmiejąc się Agnieszka, po czym poczochrała brata po włosach.
- To my też będziemy się już zwijać- odpowiedziałem przy okazji za Krzyśka.
Już po chwili wszyscy staliśmy w drzwiach i żegnaliśmy się z Szymonem.
- Dzięki stary za zajebistą imprezę!- podziękował Michał przybijając mu piątkę.
- Spoko. Polecam się na przyszłość- odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Po tych słowach wyszliśmy wszyscy z domu, tylko Aga zawróciła się jeszcze do Szymona i obdarowała go pocałunkiem. Na ten widok Michał pokręcił głową. Nie mógł się pogodzić, że jego młodsza siostra dorasta. Cóż... będzie musiał się do tego przyzwyczaić.
Szliśmy powoli ulicami osiedla. Mijaliśmy domy, które oświetlały przydrożne latarnie. Nie było całkowicie cicho, gdyż, co chwila dało się słyszeć odgłosy świerszczy. Piękna noc. Rozmawialiśmy głownie o studiach i to na jaki kierunek kto chce iść. Lucy zastanawia się nad wyjazdem do Stanów, aby studiować amerykanistykę i psychologie.
Na początku odprowadziliśmy trzy dziewczynki. Tak wiem, przecież dwie, bo był z nimi Michał, nie martwcie się, wiem co mowie. Po prostu często wołamy go Zośka z powodu jego dziewczęcej urody długich włosów. Pomysł na to wziął się w drugiej klasie gimnazjum przy omawianiu „Kamieni na Szaniec”.
- No to do zobaczenia- pożegnała się z nami Aga.
- Pa chłopaki- powiedział Michał, po czym przybił z nami piętkę.
Lucy powiedziała tylko ciche cześć, lecz na tyle głośne, że prawie nieprzytomny Krzysiek je usłyszał i powiedział:
- Pamiętaj...
- Pamiętam i obiecuję, że dotrzymam słowa- powiedziała dziewczyna.
-  Mam nadzieje.- uśmiechną się do niej blado.
Po tych słowach, cala trójka ruszyła ku drzwiom domu Michała. Chwilę po tym, jak znaleźli się w środku, wybiegła do nas Lucy.
- Zapomniałam ci coś oddać- powiedziała zdejmując z siebie moją ramoneskę.
- A, spoko. Dzięki.
- To ja dziękuje- odpowiedziała ciepło Lucy- Cześć chłopaki!- rzuciła i pobiegła w stronę domu. W drzwiach czekała na nią Aga.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział. 10


Odwracając sięzdążyłem zauważyć spojrzenie Grześka. Było w nim pełno zazdrości. Przez cały czas wpatrywał się w Lucy jak w obrazek. Tak... Jest zdecydowanie w jego typie. Ale ona jest moja! Chwyciłem ją szybko za rękę, w której trzymała papieros i razem wyszliśmy na dwór. Byli tam praktycznie sami palacze, lecz kręciło się tez parę tańczących par.
- A wiec... Powiedz mi coś o sobie- poprosiłem grzecznie.
- Co mam mówić?
- Cokolwiek
- A wiec... – zaczęła- jak zdążyłeś już zauważyć- palę i piję. Te pierwsze robię nałogowo. A ty?
- Nigdy nie próbowałem obu tych rzeczy- po tej odpowiedzi Lucy spojrzała na mnie zaskoczona. Nie zdziwiło mnie to. Nie jest pierwsza osoba, która tak na to reaguje.
- Szacun. Może teraz chcesz spróbować?
- Nie, dziękuje.
- Ze mną nie zapalisz? – Spytała robiąc maślane oczka. Mimo tego, nie zgodziłem sięOdpuściła.
- A czy teraz podasz mi swój numer telefonu? – Skorzystałem z okazji. Nie mogłem pozwolić, aby do kolejnego spotkania doszło za trzy miesiące.
- Dobrze. Przecież obiecałamodpowiedziała z bladym uśmiechem. Wyjąłem komórkę, a ona podyktowała mi kolejno wszystkie cyfry. Puściłem jej sygnał, aby ona miała mój numer.
DziękujęMoże teraz będziemy się częściej spotykać, a nie co parę miesięcy.
- Kto wie.
Ślicznie dziś wyglądasz- po tych słowach, przysunąłem się do niej. Siedziała na barierce od balustrady tarasowej.
Dziękujęodpowiedziała, ale bez przekonania, tak jakby to było z grzeczności.
- Masz bardzo ładne, duże oczy. Na pewno nie możesz odpędzić się od facetów- powiedziałem odgarniając jej włosy z czoła i nachyliłem się nad nią jeszcze bliżej, a ona pisnęła, jakby przestraszona.

- Od ciebie, owszem- powiedziała i odsunęła się do tylu.
Zamknąłem oczy i ściągnąłem warki w prawy, dolny róg. Zawsze tak robię gdy coś mi się nie uda. Po chwili znowu podniosłem wzrok na Lucy. Patrzyła na mnie inaczej niż przedtem. Tym razem, w jej oczach zamiast radości z bycia na imprezie, pojawiła się pogarda. Chyba za daleko jak dla niej się posunąłem. Muszę przystopować, aby ją zdobyć, a tego przecież tak bardzo pragnę.
-  Przepraszam- powiedziałem. Dziewczyny, lubią jak faceci okazują skruchę. Ja jednak tylko gram.
- Jest za co- odpowiedziała sucho.
- Co robisz w następną sobotę? – spytałem, aby zmienić temat.
Będę odsypiać kolejną imprezę.
- Też idziesz do Bartka na tą z okazji zakończenia roku? – Spytałem zadowolony.
- Owszem- odpowiedziała. Strasznie się ucieszyłem, że będę miał szanse ją znowu zobaczyć.
- No to się spotkamy- powiedziałem.
- Na to wygląda.
No i kolejny temat się skończył. Usiadłem obok niej na balustradzie i wpatrywałem się w niebo. Nagle z głośników poleciała piosenka Guns N’ Roses- „Don’t cry”. Rozpoznałem ją po pierwszej nucie. Spojrzałem na Lucy. Było widać, że ona też wie co leci.
- Uwielbiam tę piosenkępowiedziała cicho.
- Ja również. Jedna z ich lepszych piosenek.
- Tutaj muszę się z tobą zgodzić- powiedziała i zaczęła nucić po cichu słowa piosenki.
- Ładnie śpiewasz. Głośniejpróbowałem ją zachęcić, bo jej głos był na prawdę śliczny. Pomyślałem, że jeżeli będę miał okazję usłyszeć inne piosenki w jej wykonaniu, które będą równie genialne, to zaproponuję jej przystąpienie do naszego zespołu.
- Nie... Wiem, ze mam okropny głos.
- Nie prawda. Zaśpiewajmy to razem- po tych słowach zacząłem śpiewać. Tekst tej piosenki znałem na pamięć, z resztą jak się później okazało, Lucy również. Gdy skończyliśmy powiedziałem:
- Widzisz?! Było genialnie.
- Heh... Dziękuję, ale ja nigdy nie śpiewam tak przy ludziach...
NiesłusznieTwój głos jest genialny i ludzie powinni go usłyszeć!
Nic nie odpowiedziała. Po prostu siedziała cicho, spoglądając na mnie swoimi pięknymi oczkami.
- Wiesz co to Illusion Trylogy? – spytałemchoć wiedziałem jaka będzie odpowiedz.
Oczywiście! Jeżeli chodzi o Guns'ów, to niczym mnie nie zaskoczysz. Wiem o nich wszystko- powiedziała z dumą w głosie.
- Tak zwana psychofanka, hm?-zapytałem z uśmiechem.
Oczywiście- zaśmiała się.
Nagle zapadła cisza. Skończył się temat na rozmowę. W tle dało się słyszeć piosenki starych zespołów  O ile się nie myliłem, leciała właśnie piosenka Rolling Stones „Angie”. Spojrzałem ukradkiem na Lukrecję. Drżała z zimna. Zsunąłem z siebie ramoneskę i nakryłem nią dziewczynę.
- Czemu nie powiedziałaś, że jest Ci zimno? – spytałem z oburzeniem.
- Bo nie było... Nie jest... Ale dziękuję- odpowiedziała uśmiechając się lekko pod nosem.
Widziałem, że o czymś myśliPopadała w lekką melancholię. Nie wiedziałem tylko dlaczego. Nie miałem zamiaru o to pytać, bo wiedziałem, że nie będzie chciała o tym rozmawiać.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie odwróciłem się, na skutek czego mało co nie spadłem z balustrady. To Michał podszedł mnie od tylu. Skubany! Zawalu kiedyś przez niego dostane.
- Co tam? Jak tam?- spytał się wesoło. Był chyba na haju.
- Spoko. A u ciebie, stary?- zapytałem.
- Dobrze. Impreza udana. Ludzie się już powoli rozchodzą, ja też będę się zbierać... Przyszedłem się zapytać Lukrecję, czy dzisiaj u nas nocujesz- to powiedziawszy skierował wzrok na blondynę.
- Lucy, poproszę- szybko poprawiła chłopaka.- Tak, umawiałam  się na to z Agą. A właśnie, gdzie ona jest?
- Nie mam pojęciaodpowiedział kumpel siadając obok mnie.
- W takim razie pójdę jej poszukać- po tych słowach Lucy zgrabnie zeskoczyła z balustrady i ruszyła w głąb domu. Naturalnie odprowadziłem ja wzrokiem. Nagle Michał szturchnął mnie w bok łokciem.
- Co, podoba ci się?
- Nie wiem... Ładna jest i tyle.
- Tsa... Szkoda, że przyjaciółka mojej siostry. Wiesz, nie wypada mi zbytnio się za nią zabierać- po tych słowach spojrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem, jakby obawiał się, że mu nie uwierzę. Zignorowałem to i dalej kontynuowałem rozmowę. 
- Rozumiem. A gdzie reszta brygady tak w ogóle?
Szlajają się gdzieś. Grzesiek wyrwał jakąś blondynę i poszedł z nią do kibla, a Krzyska widziałem ostatni raz jak palił zioło z jakimiś laskami. Możliwe, że gdzieś się zatacza po kontach- to powiedziawszy, chłopak zaśmiał się głośno.
- Co kurwa?!- krzyknąłem zrywając się na równe nogi.- Jak to, Krzysiek i zioło?! Tylko mi nie gadaj, że zostawiłeś go samego bez opieki!
- No... Wiesz... Ja go tylko widziałem i to wszystko...
Zajebiście!- po tych słowach, pobiegłem do domu. Zdołałam jeszcze usłyszeć pytanie Michała:
- Stary! Ale o co chodzi?- nie miałem zamiaru mu odpowiadać  Za bardzo martwiłem się o przyjaciela.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 9.


- Co tak późno?! Macie przynajmniej piwo? – W tym momencie, Szymon spojrzał na torby w naszych rękach i już spokojniej powiedział: - Dobra, wchodźcie. Zaraz zaczną się schodzić.
Po przekroczeniu progu, zanieśliśmy picie do kuchni, po czym rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie w salonie. Byliśmy strasznie zmęczeni.
Twoi starzy  w domu? – Spytał Grzesiek.
- Nie. Pojechali gdzieś nad jezioro ze znajomymi. Wrócą dopiero w poniedziałek- odpowiedział gospodarz.
- No to zajebiście! Czyli przez następne dwie noce też robisz imprezy? – Spytałem śmiejąc się.
- No jasne. Bo ja życia nie mam- odpowiedział z uśmiechem Szymon.
Lubie tego typka. Jest jednym z fajniejszych lodków jakich spotkałem. Niestety jest bardziej typem outsidera, ale gdy chodzi o imprezy, to on pierwszy. Dobrze, że przynajmniej w tedy można z nim pogadać. On też nie pije i trzyma się z Agą- siostra Michała. Są bardzo dobrymi przyjaciółmi. Michał mówił kiedyś, że gdyby miał wybierać chłopaka dla niej, to wybrałby własnie niego. Szczęściarz.
- O której mnie więcej będzie Aga? – zwrócił się Szymon do Michała.
- Nie wiem. Myślałem, że tobie powiedziała, dlatego się nie pytałem. Wiem jedynie, że ma przyjść z Lukrecją- powiedział to z uśmiechem  Zapewne był on wywołany przez imię dziewczyny. Lubię takie oryginalne imiona. Może to dziwne, ale zawsze chciałem się nazywać Feliks. 
- To to ja tez wiem. Nie znam tylko tej jej koleżanki...- zamyślał się.
- Ja praktycznie też Widzi alem ją raz w zryciu. Taka drobna blondyna.
W oczach Grześka coś błysnęło. To znak, że dana dziewczyna jest w jego typie. Wspominałem już kiedyś o tym, prawda?
- A właśnie! Na górę możemy tylko my wchodzić, wiadomo po co – powiedział to Szymek z chytrym uśmiechem.
- Spoko – odpowiedzieliśmy chórem z widocznym zadowoleniem.
Podszedłem do wierzy sprawdzić co będzie dzisiaj grane. Spośród płyt współczesnych wykonawcówbyły też takich zespołów jak: Guns N’ Roses, The Offspring czy Papa Roach. Dobrze, że przynajmniej Szymon w tych czasach słucha dobrej muzyki. Zamierzam coś z tego dzisiaj puścić jak mi się uda. Chcę zobaczyć reakcje tłumu.
Po chwili podszedł do mnie Szymon i położył obok sprzętu jakąś składankę. . Zdążyłem zauważyć tam takich wykonawców jak: Akon, Lady Gaga lub Black eyed Peas. Następnie włożył jedną z płyt do odtwarzacza. Pierwsza zaczęła lecieć piosenka Britney Spears. Nie znalem jej.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Byli to pierwsi goście. Szymon podszedł do drzwi, a gdy je otworzył, do domu weszła cala nasza szkolna drużyna koszykarska, czyli gratka dla dziewczyn. Przywitaliśmy się, lecz zaraz do domu zaczęło napływać coraz więcej osób. Już po chwili, dom był pełnyImpreza się rozkręcała. Z głośników głośno leciała muzyka, a do okola mnie ludzie tańczyli i pili piwo. Co raz dało się słyszeć czyjś śmiech, radosny krzyk. Obejrzałem się na obie strony w poszukiwaniu chłopaków lecz nikogo nie było. To była idealna okazja by zacząć podryw. Nie dawno przyjechały cheerleaderki. Ze pewne z nimi przyjechała Aga z koleżanka  Chciałem pójść je poszukać, gdy nagle zaczepiła mnie wysoka brunetka.
- No hej – powiedziała słodko klejąc się do mnie. Nie miałem temu nic przeciwko. Znałem tę dziewczynę z widzenia. Chyba chodziła do naszej szkoły.
- Jak się bawisz piękna? – Zapytałem niskim głosem.
- Doskonale. O! Leci moja piosenka- powiedziała podekscytowana.
Zatańczymy?- SpytałemZgodziła się.
Po skończeniu się utworu, dziewczyna przedstawiła mi się. Nazywała się Magda.
- Zapalisz?- Spytała się wyciągając paczkę papierosów.
- Nie, dziękuję. Nie palę.
- Dobra. Wyjdziesz ze mną na taras? Tutaj chyba nie można palić.
- Dla ciebie wszystko- odpowiedziałem z uśmiechem.
Już miałem za nią pójść, gdy poczułem na ramieniu czyjąś dłońNależała ona do Szymona. Odwróciłem się i spytałem o co chodzi.
Przyszła Aga z tą koleżankąChciałem cię z mia zapoznaćpowiedział, po czym spojrzał na moją towarzyszkę, która w momencie jego przybycia ruszyła w stronę podwórka z nadzieja, że podążę za nią.- Chyba, że jesteś zajęty...
- Nie, mała może zaczekać-odpowiedziałem odchodząc z nim parę kroków.
Zaraz po tym, krzyknął w tłum imię "Lukrecja". Zaraz po tym, dało się zauważyć zarzucane blond włosy. Miałem wrażenie jakbym już to kiedyś widział. Po chwili stanęła przede mną smukła postać. Była to niewysoka osóbka o jasnej cerze. Jej szczupłe nogi pięknie wyglądały w delikatnych,  czarnych, obćwiekowanych lordsach. Miała na sobie poszarpane, dżinsowe szorty i t-shirt z Van Halen. Napis dało się ledwo zauważyć, gdyż zasłaniały go długie blond włosy. W jednej ręce trzymała palący się papieros, a w drogiej- kubek z piwem. Gdy moje spojrzenie doszło już do twarzy, zatkało mnie. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem.
- Lukrecjo, to Kuba. Kuba to Lukrecja- Szymon przedstawiał mi własnie moją Lucy. Dziewczynę którą poszukiwałem od trzech miesięcy. Tą o której śniłem codziennie przez bardzo długi czas. O losie, dzięki ci!
Nie dałem rady wydobyć z siebie słowa. Lekko potrząsnąłem głową, aby sprawdzić czy mi się to po prostu nie śni. Jednak to nie była fikcja. Przede mną stała równie oszołomiona jak ja Lucy. Tylko dlaczego mówią na nią Lukrecja? Nagle podała mi rękęmówiąc:
- Znowu się spotykamy.
- Hej. Tak... – powiedziałem speszony.- Lukrecja?
- Mhm... Lucy to tylko moje przezwisko. Przedstawiłam Ci się tak, bo nie przepadam za swoim prawdziwym imieniem.
- Ale one jest pięk...- Szymon nie dał mi dokończyć.
- Wy się znacie?- Spytał zdziwiony.
- Owszem. Spotkaliśmy się parę miesięcy temu, przypadkiem- odpowiedziała za mnie Lu... Lukrecja. Sam już nie wiedziałem.
- To ja wam nie będę przeszkadzaćpowiedział Szymon odchodząc.
Odprowadziłem go wzrokiem. Nie wiedziałem jak miałem się zachować przy tej dziewczynie.
- A wiec, jak mam na ciebie mówić? – Spytałem.
Poproszę Lucy.
-Dobrz...- kolejny raz mi dzisiaj przerwano. Tym razem była to Magda. Zapewne spostrzegła się, że nie ma mnie przy niej.
- Idziesz czy nie? – Spytała przytulając mnie.
- Nie. Chyba będę musiał podziękować za taniec i pożegnać się na dzisiaj- odpowiedziałem uwalniając się delikatnie z jej objęć.
- Ehhh.. Niech ci będzie. Dobrej zabawy- krzyknęła odwracając sięZdążyła mi jeszcze dać całusa w policzek na pożegnanie.
- To twoja dziewczyna? – Spytała Lucy.
- Nie. Koleżanka... – nie miałem pojęcia, co powiedzieć w takiej sytuacji.
- Yhym...- mruknęła zaciągając się papierosem.
- Nie wiedziałem, ze palisz.
- Nie miałeś okazji się dowiedzieć.
- Racja... – odpowiedziałem totalnie zbity z tropu.- Jak tam twój pies? Ozzy, prawda?
- Tak- powiedziała ponownie się zaciągając.- Ma się dobrze. Czasami przystaje w miejscu gdzie się poznaliście i węszy czy nie ma ślad twojego motoru. Przynajmniej tak mi się wydaje- powiedziała z uśmiechem.
- Hehe. Może będzie miał okazję jeszcze raz je poczuć  lecz tym razem nie z przypadku.
Możliwe...
Nastała krepująca cisza. Przerwał ja dopiero głos Szymona, który przechodził obok nas z Grześkiem.
- Przepraszam Lukrec... Lucy –szybko się poprawił- ale tu nie można palić. Czy moglibyście wyjść na taras i tam porozmawiać?
Oczywiście. Już idziemy- odpowiedziałem szybko pociągając blondynkę za rękę. Nie chciałem słyszeć słowa sprzeciwu z jej strony.
Dziękuję bardzo- odpowiedział sympatycznie Szymon.