czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 2.


         Właścicielką głosu okazała się być smukła postać. Po zdjęciu z głowy kasku, byłem w stanie dokładnie ją zobaczyć. Moim oczom ukazała się niewysoka, zgrabna dziewczyna. Wyglądała na szesnaście lat. Miała długie, blond włosy. Twarz była jasna, o owalnym kształcie  Na środku były umieszczone duże, błękitne oczy. Ich właścicielką była ubrana w wysokie glany. Na nogach miała czarne rurki. Wokół jej tali spływał płaszcz moro, mniej więcej do kolan. Pod nim kryla się bluzka z logo pierwszej płyty Guns N’ Roses.
          Podziwiając nieznajomą, myślałem sobie ‘No stary, te pannę musisz mieć  Chłopacy spalą się z zazdrości jak ją zobaczą  Grzesiek będzie się na mia cały czas gapić  bo to jego ulubiony typ urody. Dobrze, ze ty sobie czegoś takiego nie wyrobiłeś i bierzesz tylko te ładne  Ona będzie najjaśniejsza z dotychczasowych twoich zdobyczy. Nie dość, że jest niezła  to jeszcze słucha dobrej muzyki. No po prostu ideał!’. Z rozmyślań wyrwał mnie głos dziewczyny.
     - Przepraszam za mojego psa. Nie zbyt przepada za wszelkiego typu maszynami – powiedziała delikatnie, po czym zawołała psa.- Ozzy, choć już! Zły pies.
    - Nic się nie stało – nie mogłem wydusić z siebie nic więcej. Zszedłem z motoru  i podszedłem do niej bliżej.
    - Nie mniej, jeszcze raz przepraszam. Miłego dnia- odparła dziewczyna łapiąc psa na smycz.
Już miała odejść gdy wyrwało mi się z ust bezsensowne pytanie:
     - Słyszałem  ze wołasz go Ozzy. Czyżby odziedziczył te imię po Ozzy'm Osbornie - ‘ Chłopie! Przecież to oczywiste. Na pierwszy rzut oka widać, że ta dziewczyna słucha rocka!’ krzyczałem sam na siebie w myślach.
     - Tak. Znasz go? – Spytała z zaciekawieniem.
     - Jasne. To jeden z moich ulubionych wokalistów.
     - O, fajnie. Tez go lubię- odpowiedziała miło dziewczyna.
     - Kuba jestem tak w ogóle- przedstawiłem się jej, wyciągając rękę.
     - Lucy- powiedziała, łapiąc mnie za dłoń i potrząsając nią.
     - Bardzo ładne imię, zresztą  tak jak i jego właścicielka  powiedziałem zaglądając jej głęboko w oczy. Lucy, popatrzyła się na mnie z doza niepewności.
            Nastała krepująca cisza. Postanowiłem, że muszę już zacząć moja technikę podrywu, bo potem może być już za późno. Kiedyś tak zrobiłem i znalazłem się w strefie przyjaźni. To było żenujące.
   - Masz bardzo ładne oczy. Błyszcza jak gwiazdy zerwane z nieba, tyle, że o wiele piękniej- rzuciłem z przekonaniem.
    - Dziękuję – odpowiedziała z jakaś dziwna niechęcią w glosie.
         Pierwszy raz spotkałem się z taka reakcją. Zwykle po takim tekście  dziewczyny się rozklejają i można powiedzieć, że są już moje. W tym przypadku było inaczej.
   - Przepraszam, ale muszę już iść. Milo było cię poznać. Cześć-  powiedziała Lucy. Odwróciła się i ruszyła przed siebie, ciągnąc za sobą psa.
        Nie mogłem w to uwierzyć! Żadnej reakcji, nawet najmniejszego uśmiechu na jej twarzy. Doszło do mnie, że zdobycie jej będzie trudne. Ale co to dla mnie, Mistrza Podrywu?
Kiedy była już ze trzy metry ode mnie, krzyknąłem:
    - Spotkamy się jeszcze?!
          Lucy odwróciła się, zarzucając włosy do tylu. Piękny widok...
    - Możliwe. Kto wie? – odpowiedziała bez jakiego kolwiek entuzjazmu.
    - Podaj mi przynajmniej swój numer telefonu, lub nazwisko, żebym mógł się z tobą później skontaktować- powiedziałem zachęcająco.
    - Jeżeli spotkamy się jeszcze kiedyś, to na pewno. Może w tedy to będzie przeznaczenie- to mnie zbiło z tropu. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
   - Ale... Co jeśli widzimy się pierwszy i ostatni raz? – Spytałem, z zawodem w glosie. ‘Stary, ogarnij się! Ona nie może się pokapować, ze ci na niej zależy. Zależy ..? Co? Nie, nie zależy mi na niej! To ma być tylko kolejne trofeum. Tylko! ’ moje myśli mnie przeraziły.
   - W tedy to będzie znaczyć, że te spotkanie było czystym przypadkiem. Przepraszam, ale na prawdę się spieszę- powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.-  Cześć. Może, do zobaczenia!
         Lucy odwróciła się lekko i ruszyła przed siebie. Przez dłuższa chwilę stałem w bez ruchu. Nie wiedziałem co mam robić. Pierwszy raz spławiła mnie dziewczyna i to jeszcze nie taka zwyczajna. Bylem zawiedziony. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że najpewniej już nigdy jej nie spotkam.
          Gdy wróciłem na ziemię, włożyłem kask i wsiadłem na motor. Szybko zawróciłem i ruszyłem z powrotem do domu. 
Jechałem szybko. Ciągle myślałem o Lucy. O jej wyglądzie, glosie. Nie obchodził mnie otaczający mnie świat. To, że byłem wolny, że jest to moment w którym powinienem znaleźć się w stanie ‘ blogiem nieważkości’ nie miało teraz najmniejszego znaczenia.
           Gdy przejechałem przez bramę podwórka, wiedziałem już, że coś własnie się we mnie zmienia, tylko jeszcze nie wiedziałem co.
Szybko odstawiłem motor do garażu. Wyjąłem kluczyki ze statyki, zdjąłem kask i pobiegłem do drzwi domu. Wpadłem do niego jak strzała.
     - Jesteś już? Co tak szybko?- Dobiegł mnie nagle głos mamy.
         Podeszła do mnie bo nic jej nie odpowiedziałem. Gdy podniosłem głowę po skończeniu rozsznurowywania butów, spytała:
    - Coś się stało?
    - Nie, nic. Niby co miałoby się stać? – Spytałem  próbując nie wzbudzić w niej żadnych podejrzeń.
    - Masz dziwnie, duże oczy – eh... Ona zawsze znajdzie jakiś niepasujący element.
    - Zawsze mam duże – opowiedziałem i szybko pobiegłem schodami na górę.
    - Kuba, jakby coś się działo, to powiedz! – mama krzyknęła z dołu.
    - Jasne – rzuciłem bezmyślnie.
    - Z resztą, ciasto się już upiekło. Może chcesz kawałek? – spytala zatroskanym głosem.
    - Nie, dziękuje. Może później! – odpowiedziałem.
           Wpadłem do pokoju z szybko bijącym sercem. Wskoczyłem na łózko. Nie wiedziałem co mam robić. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Próbowałem to sobie wytłumaczyć, że tak działa na mnie jazda motorem i te uczucie, które we mnie siedzi gdy nim kieruję.
               Leżałem na łózko z dwie godziny. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
    - Kuba! Obiad! Zrobiłam twoje ulubione naleśniki – krzyczała mama z dołu.
    - Już idę!  - odparłem i powoli zwlokłem się z łózka. Znowu prawa noga miała pierwszeństwo.

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 1.



         Był słoneczny, wiosenny dzień  Promienie słońca wdzierające się do mojego pokoju, łaskotały delikatnie moje policzki. Nie było szans żebym się nie obudził na skutek tych pieszczot.  Powoli otworzyłem oczy. Wyciągnąłem się na łózko i ostrożnie usiadłem. Przez chwile wracałem jeszcze z tamtego świata o którym śniłem. Zrobiłem głębokie okrążenie głową najpierw w jedną potem, w drugą stronę  aby po głębokim śnie, jeszcze ciężka głowa była w stanie utrzymać się w odpowiedniej pozycji.  Następnie wstałem, zaczynając –jak zwykle- od prawej nogi. Nie jestem przesądny, ale akurat to towarzyszy mi już od dobrych paru lat i nie mogę się tego wyzbyć.
       Powoli podszedłem do lustra wiszącego w mojej prywatnej łazience  Ukazał mi się w nim dobrze zbudowany, wysoki chłopak. Jego twarz była jeszcze nie wyspana, a cera -jak zawsze- blada, praktycznie śnieżno biała. Doskonale zauważalne były dobrze zarysowane kości policzkowe. Durze, ostro błękitne oczy miały w sobie tajemniczy błysk. Na głowie widniała kruczo-czarna, rozczochrana fryzura. W prawym uchu znajdował się czarny, pięciomilimetrowy tunel (dziewczyny na to lecą. Zapomniałem jeszcze wspomnieć o widocznym kaloryferze na klatce piersiowej. Tak, to własnie ja. Zapewne pomyślicie sobie: ‘Co ten gość sobie wyobraża. Zapewne koloryzuje i tyle.’ Wybaczcie, taka prawda. Swojemu wyglądowi zawdzięczam co raz to ładniejszą dziewczynę i dziesiątki innych które się do mnie kleją. Nie narzekam na to, w ręcz przeciwnie.
           Po tych paru chwilach samo zachwytu, oblałem swoja twarz zimnym strumieniem wody. Wziąłem do reki miękki ręcznik i mocno ja wytarłem.  Następnie sięgnąłem po grzebień i uczesałem włosy. Jak zwykle zaczesałem je wysoko do tylu. Popsikałem je niewielką dawką lakieru. Opanowałem tę sztukę do perfekcji. Wiem ile go użyć aby fryzura nie wyglądała sztucznie.
             Raźnym krokiem ruszyłem w stronę szafy. Otworzyłem ją i przez chwilę stałem przed nią w zamyśle.  Nie wiedziałem w co się ubrać. Niektórzy uznają, że jest to dziewczęce  ale laski lubią jak facet dobrze wygląda. Staram się wiec,  wypaść w tej dziedzinie jak najlepiej. W końcu zdecydowałem się na szare dżinsy o kroju rurek, do tego czarna bluzkę z Kurtem Cobainem no i oczywiście skarpety i bielizna.
           Po całym tym codziennym rytualne zbiegłem schodami na dół. Już od rana w kuchni kręciła się mama, a w powietrzu unosił się zapach ciasta które piekła na deser.
       - Dzień dobry. Jak się spało? – Spytała ciepło mama.
      - Hej. Dobrze – rzuciłem szybko wbiegając do kuchni. –Co mogę zjeść? Nic tu nie ma... – Marudziłem stojąc przed wypełniona po brzegi lodówką.
    - Cokolwiek chcesz. Przecież jedzenia nie brakuje- mama ma racje, wybrzydzam.
             Po paru chwilach chwyciłem mleko. Zdecydowałem się na płatki  Z lodówki wyjąłem również dżem truskawkowy. Sięgnąłem również po chleb do szafki. Z drogiej wyjąłem talerz, a ze zmywarki świeżo umyte sztućce.
            Usiadłem przy stole i jak zwykle włączyłem telewizor. Zabrałem się do jedzenia. Nie wiem dlaczego  ale bylem jakoś wyjątkowo głodny. Siedząc  powolnie przeżuwałem kolejne kawałki jedzenia. Czasami spoglądałem na ekran, ale nie było tam nic ciekawego. Mimo tego, nie wyłączyłem go. Zastanawiałem się co będę dzisiaj robić  ‘ Przecież jest sobota, trzeba się rozerwać.’ myślałem  Za oknem było ładnie, więc postanowiłem wybrać się na przejażdżkę motorem. W końcu nadążył się idealny dzień na wycieczkę.
      - Wyjdę przejechać się gdzieś motorem– oznajmiłem mamie.
   - Co? – spytała, bo jeszcze nie dotarło do niej to co przed chwila powiedziałem -  A, tak, dobrze. Ładna dziś pogoda, idealna na przejażdżkę.
      - Mhm.   
          Kiedy skończyłem już jeść, ws talem zasuwając za sobą krzesło  Talerz umyłem i postawiłem na suszarkę  Schowałem mleko, dżem  chleb i wszystko pozostałe. Szybko pobiegłem do garderoby. Na stopy nałożyłem krótkie martensy, a na grzbiet zarzuciłem czarna skórzana kurtkę. Przejrzanemu się w lustrze. ‘Żadna ci się nie oprze' pomyślałem, po czym rzuciłem się do drzwi.
    -Wychodzę!- krzyknąłem.
    - Tylko uważaj na siebie!- zdołałem jeszcze usłyszeć wołanie mamy.
         Zamknąłem za sobą drzwi do domu i biegiem skierowałem się w stronę garażu. Otworzyłem ciężkie drzwi i ujrzałem moją maszynę  Piękna,  czarna Yamaha zabłysła w kontakcie ze słońcem.
    - No witam stary. Czas się trochę rozruszać, nie sądzisz?- powiedziałem z nutką entuzjazmu.
           Sięgnąłem po jakaś ścierkę i przetarłem nią karoserie motoru. Na głowę nałożyłem ciemny kask i zasłoniłem twarz szybką.  Następnie sięgnąłem do kieszeni po kluczyki i wsadziłem je do statyki.  Przekręciłem je, złapałem za rączkę motoru, poruszyłem nią i już po chwili usłyszałem ten piękny głos. Uwielbiam dźwięk pracującego silnika.
         Ostrożnie wyjechałem z garażu  Na szczęście brama od podwórka była otwarta, wiec nie musiałem zsiadać z maszyny. Skierowałem się ku drodze prowadzącej do lasu. Już po chwili delikatnie sunąłem po piaskowej ścieżce  Jadąc  podziwiałem budząca się do życia przyrodę. Zielone liście co raz uderzały o szybkę kasku. Uwielbiam tak pruć przez las. W tedy dopiero czuje, ze żyję  Prędkość  w jakiej się znajduje, pozwala mi zapomnieć o otaczającym mnie świecie  W tedy nic nie jest ważne. Liczę się tylko ja i mój motor. Tworzymy jedność. Tutaj jestem prawdziwym sobą. Tej twarzy -i to co się za nią kryje- nikomu nie pokazuje, no może po za moim przyjacielem Krzyśkiem.
         Kiedy tak jechałem  płynąc w ‘ błogiej nieważkości  (tak nazywam stan w którym znajduje się podczas jechania motorem) usłyszałem dzikie ujadanie w okolicach tylnego kola. Przez chwilę myślałem, że to jakieś dzikie zwierze wyskoczyło z za drzew. Nie powiem, przestraszyłem się nie na żarty  Serce zaczęło mi szybciej bić, a skronie pulsowały gęściej. Natychmiast się zatrzymałem, po czym obejrzałem się. Ku mojemu zdziwieniu, był to zloty Golden Retriever. Pies nie był za duży, widać było, ze to jeszcze szczeniak. Powoli wyciągnąłem dłoń ku psiakowi; ten wydłużywszy szyje skierował mordkę ku mnie i z doza niepewności powąchał moja rękę.Widząc, że zwierzak jest niegroźny, pogłaskałem go.
Nagle dobiegł mnie dziewczęcy głoś, o nietypowej barwie. Skierowałem wzrok w kierunku z którego dochodził.
     -Ozzy! Ozzy, piesku! Noga! Ozzy!- krzyczała dziewczyna.

niedziela, 24 marca 2013

Who we are? Why we exist?

Witam wszystkich :)

Niepoprawna romantyczka, wielbicielka rock'a, rock n' roll'a i metalu, gitarzystka- tak, to właśnie  ja. Mówią na mnie Rapunzel- Roszpunka, z powódu moich długich, blond włosów.





Nigdy nie patrz na nikogo z góry, chyba, że pomagasz mu wstać.
~ Jesse Jackson




Na tym blogu nie będę publikować jedynie dalszych rozdziałów o historii Kuby i Lucy, lecz także własne wiersze i cytaty, które zmuszą was do refleksji.




Cause you only live forever in the lights you make.
When we were young we used to say,
That you only hear the music when your heart begins to break.
Now we are the kids from yesterday.
~ My Chemical Romance